|
www.rycerz.fora.pl FORUM RYCERZ Wspomnienie Przyjaciół
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ala
Gość
|
Wysłany: Wto 19:53, 09 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Misiulinka napisał: | Ala napisał: | Pojutrze się objadamy...co proponujecie, pączki, czy faworki ?
U mnie jak zwykle będą kruche faworki, obsypane cukrem pudrem.
Mój przepis jest podobny, tylko ja dodaję spirytus, zamiast octu i robię z podwójnej ilości produktów.
|
Witaj Alu
Faworków robić nie będę,ból mi na to nie pozwoli mogę kupić identyczne w mojej piekarni. Jednak w moim domu zawsze jadło się pączki w tym dniu i tak będzie teraz. Zapewne dlatego, że mama faworki robiła często, bez okazji, zwyczajnie do kawy. A właśnie pączki jadło się tylko w tym dniu, bo ogólnie nikt z domowników za nimi nie przepadał. Mieszkaliśmy nad cukiernią, wiec przynosiliśmy je do domu jeszcze ciepłe ))
Mąż wyskoczy do piekarni, ja z domu wyjść nie mogę, na ten mróz jeszcze. ((((
Z kwiatkiem niestety nie pomogę, Wiem, że skórkę od banana wkłada się, na spód, prosto do doniczki. Staraj się tak, aby kwiat nie stał w przeciągu, i blisko okna, które otwierasz.
Pozdro )) |
Hej Misiu, przede wszystkim bardzo Ci współczuję, że cierpisz z powodu tej paskudnej choroby...
Rozumiem, też na Twoim miejscu zakupiłabym w cukierni to, co lubię i dalej się kurowała.
Piszesz, że przypominam Ci Mamę...to prawda, uwielbiam faworki i zawsze rodzinka je chwali, ale nie tylko w tym jestem podobna, też dziergam z przyjemnością oglądając TV...kiedyś nawet zamieszczałam chyba swoje wyroby na tamtym Forum GP, dawniej robiłam wszystko na co było zapotrzebowanie rodzinki i przyjaciół, teraz moją specjalnością są skarpetki.
Zmieszczę moje dzieła dla przypomnienia, jeśli pozwolicie...
Mój kroton stoi wciąż od lat na tym samym miejscu i zawsze był cudny...aż do teraz, więc to chyba nie wina miejsca...
Pozdrawiam Cię również i trzymaj się dzielnie Misiu.
Coś nie udaje mi się zamieścić fotki ze skarpetkami... [/img]
Ostatnio zmieniony przez Ala dnia Wto 19:57, 09 Lut 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ala
Gość
|
Wysłany: Wto 20:07, 09 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Czytelnik napisał: | Ala napisał: | Mam 30 letniego krotona rosnącego w domu, który umiera, stracił liście, zostały mu tylko dwa...
Czy ktoś zna sposób ratowania tego pięknego kwiatka ?
Zaczęłam go podlewać odżywką z banana, gdzieś wyczytałam, że skórkę banana zalewamy ciepłą, przegotowaną wodą i po 24 godzinach płynem tym podlewamy roślinkę. Wypuścił nawet nowe listki w niektórych miejscach, ale nie wiem czy to go uratuje, bo był olbrzymim drzewkiem, a teraz stoi taki łysy...
Był ze mną tyle lat, żal mi go...
Pozdrawiam Was serdecznie.
Zamieszczam fotkę z netu, to nie jest mój krotonek, ale mój jest podobny.
|
"Z mojego krotona opadły wszystkie liście. Czy jest szansa, że liście odbiją z samej łodygi, czy niestety kwiat jest już nie do odratowania? "
"Radzi: Michał Mazik:
"Szansa na odratowanie krotona jest, ale roślina będzie potrzebowała trochę czasu, żeby zregenerować się. Pewnie przez 1-2 lata będzie mało dekoracyjna. Jeśli to nie jest jakiś szczególnie okazały okaz, to wiosną (gdy wykształci liście) pobrałbym sadzonkę. Nie przyjmuje się łatwo, ale można spróbować z ukorzeniaczem (proszę uważać na sok mleczny - kroton to oprócz diffenbachii i oleandra jedna z najbardziej trujących roślin doniczkowych). Kłopoty z krotonami najczęściej pojawiają się zimą - wtedy właśnie gubią liście. Trzy popularne przyczyny to: za zimno; ustawienie blisko źródła ciepła (np. grzejnika); przesuszenie podłoża. Co robić? Przestawić krotona w najbardziej słoneczne i ciepłe (ale nie przy grzejniku) miejsce, podlewać umiarkowanie - tak żeby podłoże nie przesychało, ale nie było mokre. Wiosną umiarkowanie nawozić, ale nawozami z dużą ilością potasu a małą azotu (w sklepie doradzą, który nawóz wybrać). Chodzi o to, żeby kroton zaczął się krzewić przy możliwie jak najmniej wspomaganym wzroście. Wiosną trzeba przyciąć pędy. Nie daję gwarancji, że kroton będzie odratowany, ale szansa na to jest" |
Czytelniku, bardzo dziękuję za radę, próbowałam wcześniej, kiedy jeszcze nie było takich kłopotów, pobrać sadzonkę kilka razy, ale żadna się nie przyjęła...
Przemawiam do niego, głaszczę zdrewniałe łodygi, chwalę za nowe listki i czekam w nadziei.
Prawie całe swoje życie stał w tym samym miejscu, wiem, że kocha słońce, wtedy się pięknie wybarwiają liście, więc nie sądzę, że to wina miejsca w którym stoi. No cóż poczekamy, zobaczymy.
Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misiulinka
Gość
|
Wysłany: Wto 21:08, 09 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Ala napisał: | Misiulinka napisał: | Ala napisał: | Pojutrze się objadamy...co proponujecie, pączki, czy faworki ?
U mnie jak zwykle będą kruche faworki, obsypane cukrem pudrem.
Mój przepis jest podobny, tylko ja dodaję spirytus, zamiast octu i robię z podwójnej ilości produktów.
|
Witaj Alu
Faworków robić nie będę,ból mi na to nie pozwoli mogę kupić identyczne w mojej piekarni. Jednak w moim domu zawsze jadło się pączki w tym dniu i tak będzie teraz. Zapewne dlatego, że mama faworki robiła często, bez okazji, zwyczajnie do kawy. A właśnie pączki jadło się tylko w tym dniu, bo ogólnie nikt z domowników za nimi nie przepadał. Mieszkaliśmy nad cukiernią, wiec przynosiliśmy je do domu jeszcze ciepłe ))
Mąż wyskoczy do piekarni, ja z domu wyjść nie mogę, na ten mróz jeszcze. ((((
Z kwiatkiem niestety nie pomogę, Wiem, że skórkę od banana wkłada się, na spód, prosto do doniczki. Staraj się tak, aby kwiat nie stał w przeciągu, i blisko okna, które otwierasz.
Pozdro )) |
Hej Misiu, przede wszystkim bardzo Ci współczuję, że cierpisz z powodu tej paskudnej choroby...
Rozumiem, też na Twoim miejscu zakupiłabym w cukierni to, co lubię i dalej się kurowała.
Piszesz, że przypominam Ci Mamę...to prawda, uwielbiam faworki i zawsze rodzinka je chwali, ale nie tylko w tym jestem podobna, też dziergam z przyjemnością oglądając TV...kiedyś nawet zamieszczałam chyba swoje wyroby na tamtym Forum GP, dawniej robiłam wszystko na co było zapotrzebowanie rodzinki i przyjaciół, teraz moją specjalnością są skarpetki.
Zmieszczę moje dzieła dla przypomnienia, jeśli pozwolicie...
Mój kroton stoi wciąż od lat na tym samym miejscu i zawsze był cudny...aż do teraz, więc to chyba nie wina miejsca...
Pozdrawiam Cię również i trzymaj się dzielnie Misiu.
Coś nie udaje mi się zamieścić fotki ze skarpetkami... [/img] |
Staram się Trzymać Alu, dziękuję za cieple słowo .
Bo jest tak, że o cierpliwość chwilami jest mi trudno. jak ból się nasila, rzucam wszystko i maszeruję po domu tam i z powrotem .Mówię do siebie, uspokój się, to nie boli, przecież potrafisz to przezwyciężyć, jesteś odporna. Czasem skutek jest pozytywny ale nie zawsze, łzy lecą jak grochy. Wychodzę wówczas do łazienki i tam się wypłaczę, umyję buziola aby mąż tego nie widział , widzę, że też cierpi . Najgorsze są noce ale wówczas o tyle dobrze, że popłaczę w samotności.
Męża poprosiłam aby przeniósł się jednak dalej do innego pokoju, czasem przez sen starał się mnie dotknąć, zwłaszcza jak przekładał się na ten sam bok, obejmował mnie w pasie a to wywoływało przenikliwy ból . Śpię wyłącznie na lewym boku, prawy nie może się dotykać do niczego.
Koszulkę muszę mieć delikatną. bez szwów , aby nie urażało.
Taka sama sytuacja jest z bluzeczką, kiedy chodzę po domu- delikatna, mięciutka, nawet bawełna jest zbyt szorstka (( O staniku raczej długo jeszcze nie będę mogła pomarzyć ((
Jest jak jest, ważne abym w końcu dostrzegła jakieś światełko w tunelu .
Wracając do Krotona. Dostałam kiedyś sporego Benjaminka , rósł sobie spokojnie, aż pewnego dnia zaczął gubić liście. Stosowałam się do wszelkich porad, też z nim rozmawiałam, puszczałam jemu spokojną, cichą muzykę ( tak mi doradzono) , niestety, nie uratowałam go ((
Tobie życzę wygranej walki, nie poddawaj się w bojach .
Pożegnam się już- Państwu życzę jeszcze przyjemnego wieczoru i spokojnej, przespanej nocy.
Ula, wystraszyłaś - jeszcze kilka miesięcy ? (( Leki biorę, zwiększam ich moc, niestety. Mam takie, które nie wolno mi odstawić od razu.
Starałam się być optymistką, deczko mnie zdołowałaś - oby nie
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Misia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misiulinka
Gość
|
Wysłany: Wto 21:56, 09 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Alu, cos sobie przypomniałam ważnego. Weź szkło powiekszajace o sprawdź, czy pod listkami Krotona nie ma przędziorka. On może być przyczyną a jest prawie niewidzialny 🧐
Dbc
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misiulinka
Gość
|
Wysłany: Wto 22:36, 09 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Misiulinka napisał: | Alu, cos sobie przypomniałam ważnego. Weź szkło powiekszajace o sprawdź, czy pod listkami Krotona nie ma przędziorka. On może być przyczyną a jest prawie niewidzialny 🧐
Dbc |
Przędziorki uwielbiają Krotona, często atakują jego zwłaszcza w sezonie grzewczym ( teraz to wyczytałam w necie )
Tez walczyłam kiedyś z przędziorkami, jeśli dobrze pamiętam, na
Dracenie. Chyba przyniosłam ją do domu razem z przędziorkiem.
Wystawiłam ją przed dom, bałam się o pozostałe kwiaty. Nie przeżyła.
Przyznam, że zlikwidowałam kiedyś z domu wszystkie kwiaty doniczkowe. Mam tylko grudnika w kuchni. Osobiście wolę cięte , kwitnące kwiaty w wazonach.
Dbc
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Gość
|
Wysłany: Wto 23:23, 09 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Misiulinka napisał: | Ala napisał: | Misiulinka napisał: | Ala napisał: | Pojutrze się objadamy...co proponujecie, pączki, czy faworki ?
U mnie jak zwykle będą kruche faworki, obsypane cukrem pudrem.
Mój przepis jest podobny, tylko ja dodaję spirytus, zamiast octu i robię z podwójnej ilości produktów.
|
Witaj Alu
Faworków robić nie będę,ból mi na to nie pozwoli mogę kupić identyczne w mojej piekarni. Jednak w moim domu zawsze jadło się pączki w tym dniu i tak będzie teraz. Zapewne dlatego, że mama faworki robiła często, bez okazji, zwyczajnie do kawy. A właśnie pączki jadło się tylko w tym dniu, bo ogólnie nikt z domowników za nimi nie przepadał. Mieszkaliśmy nad cukiernią, wiec przynosiliśmy je do domu jeszcze ciepłe ))
Mąż wyskoczy do piekarni, ja z domu wyjść nie mogę, na ten mróz jeszcze. ((((
Z kwiatkiem niestety nie pomogę, Wiem, że skórkę od banana wkłada się, na spód, prosto do doniczki. Staraj się tak, aby kwiat nie stał w przeciągu, i blisko okna, które otwierasz.
Pozdro )) |
Hej Misiu, przede wszystkim bardzo Ci współczuję, że cierpisz z powodu tej paskudnej choroby...
Rozumiem, też na Twoim miejscu zakupiłabym w cukierni to, co lubię i dalej się kurowała.
Piszesz, że przypominam Ci Mamę...to prawda, uwielbiam faworki i zawsze rodzinka je chwali, ale nie tylko w tym jestem podobna, też dziergam z przyjemnością oglądając TV...kiedyś nawet zamieszczałam chyba swoje wyroby na tamtym Forum GP, dawniej robiłam wszystko na co było zapotrzebowanie rodzinki i przyjaciół, teraz moją specjalnością są skarpetki.
Zmieszczę moje dzieła dla przypomnienia, jeśli pozwolicie...
Mój kroton stoi wciąż od lat na tym samym miejscu i zawsze był cudny...aż do teraz, więc to chyba nie wina miejsca...
Pozdrawiam Cię również i trzymaj się dzielnie Misiu.
Coś nie udaje mi się zamieścić fotki ze skarpetkami... [/img] |
Staram się Trzymać Alu, dziękuję za cieple słowo .
Bo jest tak, że o cierpliwość chwilami jest mi trudno. jak ból się nasila, rzucam wszystko i maszeruję po domu tam i z powrotem .Mówię do siebie, uspokój się, to nie boli, przecież potrafisz to przezwyciężyć, jesteś odporna. Czasem skutek jest pozytywny ale nie zawsze, łzy lecą jak grochy. Wychodzę wówczas do łazienki i tam się wypłaczę, umyję buziola aby mąż tego nie widział , widzę, że też cierpi . Najgorsze są noce ale wówczas o tyle dobrze, że popłaczę w samotności.
Męża poprosiłam aby przeniósł się jednak dalej do innego pokoju, czasem przez sen starał się mnie dotknąć, zwłaszcza jak przekładał się na ten sam bok, obejmował mnie w pasie a to wywoływało przenikliwy ból . Śpię wyłącznie na lewym boku, prawy nie może się dotykać do niczego.
Koszulkę muszę mieć delikatną. bez szwów , aby nie urażało.
Taka sama sytuacja jest z bluzeczką, kiedy chodzę po domu- delikatna, mięciutka, nawet bawełna jest zbyt szorstka (( O staniku raczej długo jeszcze nie będę mogła pomarzyć ((
Jest jak jest, ważne abym w końcu dostrzegła jakieś światełko w tunelu .
Wracając do Krotona. Dostałam kiedyś sporego Benjaminka , rósł sobie spokojnie, aż pewnego dnia zaczął gubić liście. Stosowałam się do wszelkich porad, też z nim rozmawiałam, puszczałam jemu spokojną, cichą muzykę ( tak mi doradzono) , niestety, nie uratowałam go ((
Tobie życzę wygranej walki, nie poddawaj się w bojach .
Pożegnam się już- Państwu życzę jeszcze przyjemnego wieczoru i spokojnej, przespanej nocy.
Ula, wystraszyłaś - jeszcze kilka miesięcy ? (( Leki biorę, zwiększam ich moc, niestety. Mam takie, które nie wolno mi odstawić od razu.
Starałam się być optymistką, deczko mnie zdołowałaś - oby nie
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Misia |
Misiu, to straszne przez co przechodzisz, naprawdę...
Oglądałam przed chwilą dokładnie dwa stare liście krotona, bo tylko dwa mu pozostały i nie widzę przędziorka, ma już ok. 15 nowych listków, 5 całkiem sporych, reszta to malutkie, dopiero kiełkują, te nowe są zielona i czyściutkie.
Zastanawiam się nad jeszcze inną przyczyną...jakiś czas temu w towarzystwie krotona postawiłam ogromną dracenę, pięknie się komponują, tylko czy one się lubią...???Dracenę dostałam maciupką, składającą się z 3 odnóżek, dziś sięga prawie sufitu i ma 6 odnóg.
Mam jeszcze 2 paprotki i kilka bluszczowatych, kwiaty mnie lubią, a ja kocham je wszystkie, tylko podlewania i zraszania sporo.
Dzięki Misiu za wszystkie rady, spokojnej nocy Tobie i wszystkim zaglądającym życzę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ula
Administrator
Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 531 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:47, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Ala napisał: | Czytelnik napisał: | Ala napisał: | Mam 30 letniego krotona rosnącego w domu, który umiera, stracił liście, zostały mu tylko dwa...
Czy ktoś zna sposób ratowania tego pięknego kwiatka ?
Zaczęłam go podlewać odżywką z banana, gdzieś wyczytałam, że skórkę banana zalewamy ciepłą, przegotowaną wodą i po 24 godzinach płynem tym podlewamy roślinkę. Wypuścił nawet nowe listki w niektórych miejscach, ale nie wiem czy to go uratuje, bo był olbrzymim drzewkiem, a teraz stoi taki łysy...
Był ze mną tyle lat, żal mi go...
Pozdrawiam Was serdecznie.
Zamieszczam fotkę z netu, to nie jest mój krotonek, ale mój jest podobny.
|
"Z mojego krotona opadły wszystkie liście. Czy jest szansa, że liście odbiją z samej łodygi, czy niestety kwiat jest już nie do odratowania? "
"Radzi: Michał Mazik:
"Szansa na odratowanie krotona jest, ale roślina będzie potrzebowała trochę czasu, żeby zregenerować się. Pewnie przez 1-2 lata będzie mało dekoracyjna. Jeśli to nie jest jakiś szczególnie okazały okaz, to wiosną (gdy wykształci liście) pobrałbym sadzonkę. Nie przyjmuje się łatwo, ale można spróbować z ukorzeniaczem (proszę uważać na sok mleczny - kroton to oprócz diffenbachii i oleandra jedna z najbardziej trujących roślin doniczkowych). Kłopoty z krotonami najczęściej pojawiają się zimą - wtedy właśnie gubią liście. Trzy popularne przyczyny to: za zimno; ustawienie blisko źródła ciepła (np. grzejnika); przesuszenie podłoża. Co robić? Przestawić krotona w najbardziej słoneczne i ciepłe (ale nie przy grzejniku) miejsce, podlewać umiarkowanie - tak żeby podłoże nie przesychało, ale nie było mokre. Wiosną umiarkowanie nawozić, ale nawozami z dużą ilością potasu a małą azotu (w sklepie doradzą, który nawóz wybrać). Chodzi o to, żeby kroton zaczął się krzewić przy możliwie jak najmniej wspomaganym wzroście. Wiosną trzeba przyciąć pędy. Nie daję gwarancji, że kroton będzie odratowany, ale szansa na to jest" |
Czytelniku, bardzo dziękuję za radę, próbowałam wcześniej, kiedy jeszcze nie było takich kłopotów, pobrać sadzonkę kilka razy, ale żadna się nie przyjęła...
Przemawiam do niego, głaszczę zdrewniałe łodygi, chwalę za nowe listki i czekam w nadziei.
Prawie całe swoje życie stał w tym samym miejscu, wiem, że kocha słońce, wtedy się pięknie wybarwiają liście, więc nie sądzę, że to wina miejsca w którym stoi. No cóż poczekamy, zobaczymy.
Pozdrawiam. |
Dobry wieczór
Alu. nie pomogę Tobie w ratowaniu krotona, ponieważ moje zabiegi przy reanimacji tego kwiatka... nie zdały egzaminu.
Zanim "umarł"... przez kilka dobrych lat był naprawdę piękną ozdobą mieszkania... no ale w jakimś momencie zaczęły z niego lecieć liście... ratowałam go jak mogłam... no ale nie dałam rady. To był jedyny kroton w moim domu.
Dawniej była ze mnie kwiaciara... na wszystkich parapetach stały doniczki z kwitnącymi kwiatami... fiołki, passiflory, kaktusy, lilie,...
A na kwietnikach i zawieszone na ścianach... paprocie zwisające do podłogi.
Teraz... zostały mi jeszcze dwie duże paprocie, jeden bujnie kwitnący biały skrzydłokwiat, mały bluszcz i... nazwy nie pamiętam ... taki co ma palmowate liście i kwitnie białymi kuleczkami, które gdy dojrzeją zabarwiają się na czarno... i sypią się po całym pokoju.
Alu, spróbuj z krotonem... pierw po dobroci... poproś, żeby się nie wygłupiał... a jak prośby nie pomogą... to pogróź, że jak się nie weźmie w garść, to pójdzie na śmietnik.
Moja koleżanka... tym sposobem uratowała kilka kwiatów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ula
Administrator
Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 531 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:03, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Misiulinka napisał: | Ala napisał: | Misiulinka napisał: | Ala napisał: | Pojutrze się objadamy...co proponujecie, pączki, czy faworki ?
U mnie jak zwykle będą kruche faworki, obsypane cukrem pudrem.
Mój przepis jest podobny, tylko ja dodaję spirytus, zamiast octu i robię z podwójnej ilości produktów.
|
Witaj Alu
Faworków robić nie będę,ból mi na to nie pozwoli mogę kupić identyczne w mojej piekarni. Jednak w moim domu zawsze jadło się pączki w tym dniu i tak będzie teraz. Zapewne dlatego, że mama faworki robiła często, bez okazji, zwyczajnie do kawy. A właśnie pączki jadło się tylko w tym dniu, bo ogólnie nikt z domowników za nimi nie przepadał. Mieszkaliśmy nad cukiernią, wiec przynosiliśmy je do domu jeszcze ciepłe ))
Mąż wyskoczy do piekarni, ja z domu wyjść nie mogę, na ten mróz jeszcze. ((((
Z kwiatkiem niestety nie pomogę, Wiem, że skórkę od banana wkłada się, na spód, prosto do doniczki. Staraj się tak, aby kwiat nie stał w przeciągu, i blisko okna, które otwierasz.
Pozdro )) |
Hej Misiu, przede wszystkim bardzo Ci współczuję, że cierpisz z powodu tej paskudnej choroby...
Rozumiem, też na Twoim miejscu zakupiłabym w cukierni to, co lubię i dalej się kurowała.
Piszesz, że przypominam Ci Mamę...to prawda, uwielbiam faworki i zawsze rodzinka je chwali, ale nie tylko w tym jestem podobna, też dziergam z przyjemnością oglądając TV...kiedyś nawet zamieszczałam chyba swoje wyroby na tamtym Forum GP, dawniej robiłam wszystko na co było zapotrzebowanie rodzinki i przyjaciół, teraz moją specjalnością są skarpetki.
Zmieszczę moje dzieła dla przypomnienia, jeśli pozwolicie...
Mój kroton stoi wciąż od lat na tym samym miejscu i zawsze był cudny...aż do teraz, więc to chyba nie wina miejsca...
Pozdrawiam Cię również i trzymaj się dzielnie Misiu.
Coś nie udaje mi się zamieścić fotki ze skarpetkami... [/img] |
Staram się Trzymać Alu, dziękuję za cieple słowo .
Bo jest tak, że o cierpliwość chwilami jest mi trudno. jak ból się nasila, rzucam wszystko i maszeruję po domu tam i z powrotem .Mówię do siebie, uspokój się, to nie boli, przecież potrafisz to przezwyciężyć, jesteś odporna. Czasem skutek jest pozytywny ale nie zawsze, łzy lecą jak grochy. Wychodzę wówczas do łazienki i tam się wypłaczę, umyję buziola aby mąż tego nie widział , widzę, że też cierpi . Najgorsze są noce ale wówczas o tyle dobrze, że popłaczę w samotności.
Męża poprosiłam aby przeniósł się jednak dalej do innego pokoju, czasem przez sen starał się mnie dotknąć, zwłaszcza jak przekładał się na ten sam bok, obejmował mnie w pasie a to wywoływało przenikliwy ból . Śpię wyłącznie na lewym boku, prawy nie może się dotykać do niczego.
Koszulkę muszę mieć delikatną. bez szwów , aby nie urażało.
Taka sama sytuacja jest z bluzeczką, kiedy chodzę po domu- delikatna, mięciutka, nawet bawełna jest zbyt szorstka (( O staniku raczej długo jeszcze nie będę mogła pomarzyć ((
Jest jak jest, ważne abym w końcu dostrzegła jakieś światełko w tunelu .
Wracając do Krotona. Dostałam kiedyś sporego Benjaminka , rósł sobie spokojnie, aż pewnego dnia zaczął gubić liście. Stosowałam się do wszelkich porad, też z nim rozmawiałam, puszczałam jemu spokojną, cichą muzykę ( tak mi doradzono) , niestety, nie uratowałam go ((
Tobie życzę wygranej walki, nie poddawaj się w bojach .
Pożegnam się już- Państwu życzę jeszcze przyjemnego wieczoru i spokojnej, przespanej nocy.
Ula, wystraszyłaś - jeszcze kilka miesięcy ? (( Leki biorę, zwiększam ich moc, niestety. Mam takie, które nie wolno mi odstawić od razu.
Starałam się być optymistką, deczko mnie zdołowałaś - oby nie
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Misia |
Misiu, moją intencją nie było Ciebie dołować... raczej przygotować, że to "cholerstwo"zanim nie ustąpi...może Ciebie pomęczyć i potrwać.
Dlatego pisałam, żebyś uzbroiła się w cierpliwość...i nie przesadzała lekami przeciwbólowymi.
Misiu, jeżeli Ciebie nastraszyłam... to przepraszam:)
Choroba jak przyszła... tak i sobie pójdzie...i oby jak najprędzej!... czego z całego serca Tobie życzę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 1:19, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Z kwiatami trzeba rozmawiać. One nas odczuwają. Podobnie ze zwierzętami.
Suczkę którą wziąłem ze schroniska i wykarmiłem zakraplaczem do oczu mlekiem rozumiała wszystko co do niej mówiłem.
Nie chciała spać obok łóżka. Chciała spać ze mną. Bałem się, że rozzgniotę to maleństwo.
Gdy podrosła zaoszczędzone kosteczki z mięskiem chowała pod poduszkę. Dla nas na noc... Cieszyła się gdy udawałem że jem te kosteczki.
Razu pewnego w piwnicy ogromny szczur zaatakował naszego kocurka. Sunia dzielnie stanęła w jego obronie.
Była nieco większa od tego agresywnego szczura. A kocurek z wdzięczności zaczął się zalecać do Suni...
Ostatnio zmieniony przez Założyciel Forum Rycerz dnia Śro 1:21, 10 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
znajomy z bardzo daleka
Gość
|
Wysłany: Śro 2:35, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
S.A.-D. napisał: | Idąc za głosem Oszustamatrymonialnego, również czekam na powrót na forum Znajomego z bardzo daleka, sądząc, że jest nikim innym, jak właśnie jest samym Sandiego
Zawsze z miłą chęcią czytałam Jego posty i newsy z całego Świata. Mam nadzieję, że o nas nie zapomniał i wróci na forum do Rycerza
Posyłam ciepłe pozdrowienia z mocno zaśnieżonego i ostatnio dość mroźnego Kraju nad Wisłą
ps. Liczę na spotkanie tutaj |
|
|
Powrót do góry |
|
|
znajomy z bardzo daleka
Gość
|
Wysłany: Śro 2:36, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Misiulinka napisał: | Na Sandiego też czekam ))))))))) - mam nadzieję, że wszystko u Niego ok?
Pomachaj nam, proszę )) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 6:03, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Moja dzielna Sunia była niezwykle łagodna. Posiadała jednak w sobie atawistyczną agresję do koni. Odzywała się w niej krew wilczycy.
Koń musiał być zagryziony. Na widok konia sierść jej się jeżyła a z gardła wydobywały się grożne dżwięki.
Krowy i inne zwierzęta trawożerne były dla niej obojętne. Z królikami bawiła się. Na diuże psy ne szczekała. Kundelki są najinteligentniejszymi psami.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 6:53, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Uwielbiała zabawy w chowanego. Gumową żyrafę chowałem w rózne miejsca zaczynając od nałatwiejszych. Naqstępnie chowałem do szafy albo do wersalki. Za każdym razem odnalazła.
Gdzieś zapdziałem swoje okulary. Pokazałem Suni drugą podobną parę. Po chwili chciała wyjść na dwór choć doiero co byliśmy.
Pomyślałem głupia... Ale wyszliśmy. Koniecznie chciała wejść do samochodu. Więc mówię, że na dzisiaj wystarczy podróży. Ale otworzyłem Pod fotelem znalazła moje okulary. Aż piszczała z radości...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Gość
|
Wysłany: Śro 12:19, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
Ula napisał: | Ala napisał: | Czytelnik napisał: | Ala napisał: | Mam 30 letniego krotona rosnącego w domu, który umiera, stracił liście, zostały mu tylko dwa...
Czy ktoś zna sposób ratowania tego pięknego kwiatka ?
Zaczęłam go podlewać odżywką z banana, gdzieś wyczytałam, że skórkę banana zalewamy ciepłą, przegotowaną wodą i po 24 godzinach płynem tym podlewamy roślinkę. Wypuścił nawet nowe listki w niektórych miejscach, ale nie wiem czy to go uratuje, bo był olbrzymim drzewkiem, a teraz stoi taki łysy...
Był ze mną tyle lat, żal mi go...
Pozdrawiam Was serdecznie.
Zamieszczam fotkę z netu, to nie jest mój krotonek, ale mój jest podobny.
|
"Z mojego krotona opadły wszystkie liście. Czy jest szansa, że liście odbiją z samej łodygi, czy niestety kwiat jest już nie do odratowania? "
"Radzi: Michał Mazik:
"Szansa na odratowanie krotona jest, ale roślina będzie potrzebowała trochę czasu, żeby zregenerować się. Pewnie przez 1-2 lata będzie mało dekoracyjna. Jeśli to nie jest jakiś szczególnie okazały okaz, to wiosną (gdy wykształci liście) pobrałbym sadzonkę. Nie przyjmuje się łatwo, ale można spróbować z ukorzeniaczem (proszę uważać na sok mleczny - kroton to oprócz diffenbachii i oleandra jedna z najbardziej trujących roślin doniczkowych). Kłopoty z krotonami najczęściej pojawiają się zimą - wtedy właśnie gubią liście. Trzy popularne przyczyny to: za zimno; ustawienie blisko źródła ciepła (np. grzejnika); przesuszenie podłoża. Co robić? Przestawić krotona w najbardziej słoneczne i ciepłe (ale nie przy grzejniku) miejsce, podlewać umiarkowanie - tak żeby podłoże nie przesychało, ale nie było mokre. Wiosną umiarkowanie nawozić, ale nawozami z dużą ilością potasu a małą azotu (w sklepie doradzą, który nawóz wybrać). Chodzi o to, żeby kroton zaczął się krzewić przy możliwie jak najmniej wspomaganym wzroście. Wiosną trzeba przyciąć pędy. Nie daję gwarancji, że kroton będzie odratowany, ale szansa na to jest" |
Czytelniku, bardzo dziękuję za radę, próbowałam wcześniej, kiedy jeszcze nie było takich kłopotów, pobrać sadzonkę kilka razy, ale żadna się nie przyjęła...
Przemawiam do niego, głaszczę zdrewniałe łodygi, chwalę za nowe listki i czekam w nadziei.
Prawie całe swoje życie stał w tym samym miejscu, wiem, że kocha słońce, wtedy się pięknie wybarwiają liście, więc nie sądzę, że to wina miejsca w którym stoi. No cóż poczekamy, zobaczymy.
Pozdrawiam. |
Dobry wieczór
Alu. nie pomogę Tobie w ratowaniu krotona, ponieważ moje zabiegi przy reanimacji tego kwiatka... nie zdały egzaminu.
Zanim "umarł"... przez kilka dobrych lat był naprawdę piękną ozdobą mieszkania... no ale w jakimś momencie zaczęły z niego lecieć liście... ratowałam go jak mogłam... no ale nie dałam rady. To był jedyny kroton w moim domu.
Dawniej była ze mnie kwiaciara... na wszystkich parapetach stały doniczki z kwitnącymi kwiatami... fiołki, passiflory, kaktusy, lilie,...
A na kwietnikach i zawieszone na ścianach... paprocie zwisające do podłogi.
Teraz... zostały mi jeszcze dwie duże paprocie, jeden bujnie kwitnący biały skrzydłokwiat, mały bluszcz i... nazwy nie pamiętam ... taki co ma palmowate liście i kwitnie białymi kuleczkami, które gdy dojrzeją zabarwiają się na czarno... i sypią się po całym pokoju.
Alu, spróbuj z krotonem... pierw po dobroci... poproś, żeby się nie wygłupiał... a jak prośby nie pomogą... to pogróź, że jak się nie weźmie w garść, to pójdzie na śmietnik.
Moja koleżanka... tym sposobem uratowała kilka kwiatów. |
Ulu, też na to wpadłam tylko wcześniej, kiedy bezustannie gubił liście, postraszyłam, że wyląduje na śmietniku...ale teraz kiedy wypuszcza nowe listki, chwale go bezustannie, żeby nie zrezygnował i dał radę...
Nie znalazłam w necie tej Twojej bałaganiącej czarnymi kuleczkami palemki, ale przypomniałam sobie, że mam jeszcze fiołka alpejskiego, zwanego cyklamenem, który umiera co jakiś czas, odpoczywa sobie, by znów puścić nowe liście, a w końcu zakwitać. Ktoś, kto nie zna zasad tego kwiatka, wyrzuciłby go jak "umrze", ale to tylko śmierć pozorna, kwiat się w pełni odradza i znów jest śliczny.
Mimo wszystko, dzięki za radę Ulu i pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Gość
|
Wysłany: Śro 12:26, 10 Lut 2021 Temat postu: |
|
|
oszustmatrymonialny napisał: | Moja dzielna Sunia była niezwykle łagodna. Posiadała jednak w sobie atawistyczną agresję do koni. Odzywała się w niej krew wilczycy.
Koń musiał być zagryziony. Na widok konia sierść jej się jeżyła a z gardła wydobywały się grożne dżwięki.
Krowy i inne zwierzęta trawożerne były dla niej obojętne. Z królikami bawiła się. Na diuże psy ne szczekała. Kundelki są najinteligentniejszymi psami. |
Masz rację Oszuście, kundelki, to bardzo mądre pieski... , a tak w ogóle, pies, to najlepszy przyjaciel człowieka, jaki świat byłby piękny, gdyby ludzie mieli charaktery podobne do piesków, gdyby uczyli się pewnych zachowań od tych kochanych zwierząt.
Powiem szczerze, że sama jestem zaskoczona sprytem Twojej suczki, która znalazła okulary w samochodzie...spryciula...
Nie wspomnę o pieskach na służbie, pomagających ludziom, ratującym często nasze życie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|