|
www.rycerz.fora.pl FORUM RYCERZ Wspomnienie Przyjaciół
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Miśka
Gość
|
Wysłany: Wto 20:32, 13 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
oszustmatrymonialny napisał: | Misia pociąg seksualny wpisany został genetycznie dla przedłużania gatunku. Towarzyszy temu uczucie rozkoszy podobne jak spożycie posiłku albo sen.
Nie można jednak jeść bez opamiętania albo wylegiwać się w łóżku cały dzień.
W pewnym wieku nie da się spać całą dobę albo bez przerwy jeść. Tak samo z seksem.
Mężczyzna posiada naturalne ograniczenia Musi uzupełniać zapasy. W starszym wieku te zapasy uzupełniają się wolniej.
Ale czy to dobry temat do dyskusji?
W młodości odmawiały nam dziewczyny. A teraz my musimy odmawiać babciom. |
Bo tak jak mówi przysłowie
Jak sobie w życiu pościelesz , tak się potem wyśpisz
To moje motto życiowe - nikt się nie musi do niego stosować, nie ma obowiązku takowego.
Dobranoc - pchły na noc ))) Na dzisiaj mam dosyć kompa, idę zrobić bzyta .
SAD ......
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Też czytelnik
Gość
|
Wysłany: Wto 20:56, 13 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Z cyklu: kto ma księdza lub polityka w rodzinie...
Nie tylko Ryszard Czarnecki. Lista polityków, którzy mogli naciągać podatników, jest długa.
Podróże polityków i związane z nimi wydatki kosztują budżet państwa miliony złotych. Niemałe sumy są wydawane na spotkania w restauracjach. Sęk w tym, że nie zawsze dotyczą obowiązków służbowych. A płaci za to całe społeczeństwo.
Nie milknie wrzawa wokół Ryszarda Czarneckiego, któremu Parlament Europejski nakazał zwrot 100 tys. euro za nienależnie pobrane kilometrówki, z których korzystał w latach 2008-2018 jako europoseł. Kontrolerom nie zgadzały się długości pokonywanych przez europosła tras. Czarnecki, choć zgłaszał, że mieszka w Jaśle, faktycznie przebywał w Warszawie. To miało powiększać kilometrówkę o 340 kilometrów. Jeszcze rok temu, gdy sprawa wyszła na jaw, polityk zapewniał, że wszystko to jest medialnym fake newsem.
Bohaterów afer dotyczących prywatnych wydatków na koszt podatnika znajdziemy o wiele więcej w szeregach polskich polityków, zarówno z prawej, jak i lewej strony.
Sporą pożywką medialną było śledztwo (zakończone w 2015 r.) w sprawie tzw. kilometrówek, czyli ryczałtów otrzymanych od Sejmu na opłacanie służbowej podróży własnym autem przez 25 posłów, w tym ówczesnego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego czy m.in. Krzysztofa Jurgiela, Beaty Kempy i Andrzeja Halickiego. Dziś oprócz afery z kilometrówkami łączy ich fakt, że wszyscy zasiadają w europarlamencie.
Ostatecznie prokuratura śledztwo umorzyła, wierząc na słowo podejrzanym o wykorzystywanie poselskich limitów, mimo że, jak pisał "Wprost", Radosław Sikorski miał pobierać z kasy Sejmu na swoje podróże nawet ponad 20 tys. zł rocznie.
Sikorski jednocześnie miał mieć lekką rękę do wydawania państwowych pieniędzy w restauracjach, jak choćby w trakcie kolacji spędzonej w towarzystwie byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, co miało kosztować Ministerstwo Spraw Zagranicznych 1,3 tys. zł.
Wracając do oszustw przy przejazdach służbowych, nie sposób pominąć tzw. afery madryckiej, w której udział wzięli: były rzecznik PiS Adam Hofman i trzech innych posłów tej partii - Adam Rogacki, Mariusz Antoni Kamiński i europoseł Dawid Jackiewicz. Słynny kwartet miał jechać jesienią 2014 r. samochodem do Madrytu w ramach delegacji parlamentu. Na tę długą i żmudną podróż, według doniesień medialnych, panowie mieli wziąć po kilka tysięcy złotych zaliczki z Sejmu, by ostatecznie wylądować w Hiszpanii samolotem. A konkretnie tanimi liniami lotniczymi.
Mało tego, posłom towarzyszyły żony, które wywołały miały wywołać awanturę na pokładzie lotniczym i cała sprawa wyszła na jaw. Posłowie w mediach oświadczyli potem, że zwrócili całą zaliczkę, a bilety lotnicze finansowali z własnej kieszeni. Ta wycieczka kosztowała ich jednak utratę członkostwa w PiS. Przy okazji dziennikarze "Newsweeka" prześwietlili Hofmana – jak się okazało, kasa sejmowa za jego przejazdy samochodowe uszczupliła się o ok. 64 tys. zł. Wiązały się one z pracą Hofmana w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, przy czym – jak ujawniły media – Hofman w ciągu pięciu lat pracy wziął udział tylko w sześciu głosowaniach na sali plenarnej.
Ekspolityk Przemysław Wipler, na łamach "Gazety Prawnej" przekonywał, że polska polityka zagraniczna, także ta sejmowa, to turystyka wyjazdowa na koszt podatnika. Co więcej, parlamentarzyści, organizując "służbowe" wypady, mieli zwyczaj zapominać o partyjnych podziałach – np. pobierali ryczałt na każdy samochód z osobna, a finalnie wsiadali do jednego pojazdu.
Podatnicy fundują politykom również lotnicze eskapady. Marszałek Marek Kuchciński wylatał dobrych kilka milionów złotych – szacunkowo ok. 4 mln zł – i to wcale nie do jakichś egzotycznych krajów – tyle kosztowało bowiem niecałe sto kursów między Warszawą i Rzeszowem. I to zaledwie w ciągu roku. Tę aferę, gdy wyszła na jaw, nazwano "Kuchciński Travel".
Kuchciński, traktując rządowe samoloty i helikoptery jak powietrzne taksówki, miał latać do Rzeszowa np. na dożynki albo uroczystości Ochotniczej Straży Pożarnej. Ta podniebna przygoda pozbawiła go fotela marszałka Sejmu, który objęła po nim Elżbieta Witek, dziś europosłanka, niegdyś bohaterka afery "Taxi Witek", nieskąpiąca grosza również na swoje podróże, jeszcze w czasach, gdy była posłanką. W ciągu roku (2010 r.) potrafiła wydać na tankowanie samochodu ponad 30 tys. zł z publicznych pieniędzy.
Natomiast jeden z byłych polskich europosłów oraz posłów do Sejmu RP latał swego czasu służbowo z Warszawy do Poznania. W sumie miał odbyć 17 lotów i spędzić sześć nocy w poznańskich hotelach, co podobno kosztowało Kancelarię Sejmu 11 tys. zł. Okazało się jednak – co ustalili dziennikarze "Newsweeka", że w tym czasie przede wszystkim wykładał na prywatnej uczelni – Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji, a więc jego działalność zdecydowanie wykraczała poza obowiązki parlamentarzysty. Dziś już nie jest posłem ani europosłem, lecz... prezydentem RP.
Do studiującej córki, do Gdańska latała samolotem Ewa Kopacz, dziś na stanowisku wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Gdy o odwiedzinach u dziecka mówiła oficjalnie podczas swojej kampanii wyborczej w 2005 r., nie przypuszczała, że prawicowi dziennikarze zaczną od razu sprawdzać, czy będąc wtedy posłem PO z mandatem z Radomia, miała jakiś państwowy interes w Trójmieście. Za loty płaciła bowiem Kancelaria Sejmu.
Rekordy w lotach Gdańsk-Warszawa pobił natomiast inny polityk PO – marszałek Senatu w latach 2005-2015 – Bogdan Borusewicz. Dziennikarze "Super Expressu" wyliczali, że od 2007 r. do początku 2013 r. marszałek odbył aż 713 lotów, co miało kosztować podatników prawie 400 tys. zł. Nie wszystkie podróże miały być służbowe – zdarzało się, że marszałek leciał do domu, by wyprowadzić psa na spacer – donosił informator "Super Expressu".
Z kolei w 2020 r. "Gazeta Polska Codziennie" ujawniła, że Rafał Trzaskowski, będąc ministrem administracji i cyfryzacji, wraz z dwójką urzędników miał spędzić sześć dni w luksusowym hotelu w Sao Paulo w Brazylii, w którym za dobę trzeba płacić ok. tysiąca zł. Dziennik wyliczył, że wyjazd kosztował ponad 60 tys. zł. Dotarł również do dokumentów, z których wynikało, że Trzaskowski za tę służbową podróż dostał prawie tysiąc złotych diety.
Elżbieta Rafalska, gdy dzierżyła tekę ministra pracy i polityki społecznej w rządzie Beaty Szydło (2007 r.), w czasie podróży pociągiem zamówiła sobie hamburgery z McDonaldsa za 24 zł. Nie byłoby w tym nic dziwnego (zapłaciła ponoć z własnej kieszeni), gdyby nie fakt, że jedzenie dostarczyło jej dwóch policjantów będących na służbie, na polecenie Marka Surmacza, wówczas wiceszefa MSWiA.
Jakby nie patrzeć, wykorzystała czas państwowych pracowników dla rozwiązania prywatnych problemów. Zdarzenie to wyciekło do mediów. Po tej sprawie – nagłośnionej przez dziennikarzy "Dziennika" podała się do dymisji. Oficjalnie z powodów rodzinnych. Dziś jest europosłanką w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Z państwowych pieniędzy politycy urządzali sobie użytek nie tylko z okazji różnych podróży. Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej za czasów koalicji PO–PSL wyremontował sobie gabinet pracy w cenie domu jednorodzinnego – za ponad 1 mln zł. Na koszt państwa. Dziś to jednak raczej nieistotny problem "złotego dziecka PO", przed którym postawiono zarzuty zorganizowania grupy przestępczej w celu wyciągnięcia łapówek w wysokości 1,3 mln zł, gdy był szefem Ukrawtodoru, państwowej agencji odpowiedzialnej za rozwój drogownictwa na Ukrainie.
Z kolei były minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, lata temu za publiczne pieniądze wydawał gazetkę "Nasza Ziemia", której cały numer potrafił poświęcić zaletom i dokonaniom… własnej osoby.
Mój komentarz do tego artykułu.
Jest w Polsce znane przysłowie: "bogatemu diabeł dzieci kołysze". Wymyśliłem nowe: "wszystkim politykom diabły dzieci kołyszą" (bez względu na kolor partyjnego logo).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ula
Administrator
Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 531 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:41, 13 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Też czytelnik napisał: | Z cyklu: kto ma księdza lub polityka w rodzinie...
Nie tylko Ryszard Czarnecki. Lista polityków, którzy mogli naciągać podatników, jest długa.
Podróże polityków i związane z nimi wydatki kosztują budżet państwa miliony złotych. Niemałe sumy są wydawane na spotkania w restauracjach. Sęk w tym, że nie zawsze dotyczą obowiązków służbowych. A płaci za to całe społeczeństwo.
Nie milknie wrzawa wokół Ryszarda Czarneckiego, któremu Parlament Europejski nakazał zwrot 100 tys. euro za nienależnie pobrane kilometrówki, z których korzystał w latach 2008-2018 jako europoseł. Kontrolerom nie zgadzały się długości pokonywanych przez europosła tras. Czarnecki, choć zgłaszał, że mieszka w Jaśle, faktycznie przebywał w Warszawie. To miało powiększać kilometrówkę o 340 kilometrów. Jeszcze rok temu, gdy sprawa wyszła na jaw, polityk zapewniał, że wszystko to jest medialnym fake newsem.
Bohaterów afer dotyczących prywatnych wydatków na koszt podatnika znajdziemy o wiele więcej w szeregach polskich polityków, zarówno z prawej, jak i lewej strony.
Sporą pożywką medialną było śledztwo (zakończone w 2015 r.) w sprawie tzw. kilometrówek, czyli ryczałtów otrzymanych od Sejmu na opłacanie służbowej podróży własnym autem przez 25 posłów, w tym ówczesnego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego czy m.in. Krzysztofa Jurgiela, Beaty Kempy i Andrzeja Halickiego. Dziś oprócz afery z kilometrówkami łączy ich fakt, że wszyscy zasiadają w europarlamencie.
Ostatecznie prokuratura śledztwo umorzyła, wierząc na słowo podejrzanym o wykorzystywanie poselskich limitów, mimo że, jak pisał "Wprost", Radosław Sikorski miał pobierać z kasy Sejmu na swoje podróże nawet ponad 20 tys. zł rocznie.
Sikorski jednocześnie miał mieć lekką rękę do wydawania państwowych pieniędzy w restauracjach, jak choćby w trakcie kolacji spędzonej w towarzystwie byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, co miało kosztować Ministerstwo Spraw Zagranicznych 1,3 tys. zł.
Wracając do oszustw przy przejazdach służbowych, nie sposób pominąć tzw. afery madryckiej, w której udział wzięli: były rzecznik PiS Adam Hofman i trzech innych posłów tej partii - Adam Rogacki, Mariusz Antoni Kamiński i europoseł Dawid Jackiewicz. Słynny kwartet miał jechać jesienią 2014 r. samochodem do Madrytu w ramach delegacji parlamentu. Na tę długą i żmudną podróż, według doniesień medialnych, panowie mieli wziąć po kilka tysięcy złotych zaliczki z Sejmu, by ostatecznie wylądować w Hiszpanii samolotem. A konkretnie tanimi liniami lotniczymi.
Mało tego, posłom towarzyszyły żony, które wywołały miały wywołać awanturę na pokładzie lotniczym i cała sprawa wyszła na jaw. Posłowie w mediach oświadczyli potem, że zwrócili całą zaliczkę, a bilety lotnicze finansowali z własnej kieszeni. Ta wycieczka kosztowała ich jednak utratę członkostwa w PiS. Przy okazji dziennikarze "Newsweeka" prześwietlili Hofmana – jak się okazało, kasa sejmowa za jego przejazdy samochodowe uszczupliła się o ok. 64 tys. zł. Wiązały się one z pracą Hofmana w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, przy czym – jak ujawniły media – Hofman w ciągu pięciu lat pracy wziął udział tylko w sześciu głosowaniach na sali plenarnej.
Ekspolityk Przemysław Wipler, na łamach "Gazety Prawnej" przekonywał, że polska polityka zagraniczna, także ta sejmowa, to turystyka wyjazdowa na koszt podatnika. Co więcej, parlamentarzyści, organizując "służbowe" wypady, mieli zwyczaj zapominać o partyjnych podziałach – np. pobierali ryczałt na każdy samochód z osobna, a finalnie wsiadali do jednego pojazdu.
Podatnicy fundują politykom również lotnicze eskapady. Marszałek Marek Kuchciński wylatał dobrych kilka milionów złotych – szacunkowo ok. 4 mln zł – i to wcale nie do jakichś egzotycznych krajów – tyle kosztowało bowiem niecałe sto kursów między Warszawą i Rzeszowem. I to zaledwie w ciągu roku. Tę aferę, gdy wyszła na jaw, nazwano "Kuchciński Travel".
Kuchciński, traktując rządowe samoloty i helikoptery jak powietrzne taksówki, miał latać do Rzeszowa np. na dożynki albo uroczystości Ochotniczej Straży Pożarnej. Ta podniebna przygoda pozbawiła go fotela marszałka Sejmu, który objęła po nim Elżbieta Witek, dziś europosłanka, niegdyś bohaterka afery "Taxi Witek", nieskąpiąca grosza również na swoje podróże, jeszcze w czasach, gdy była posłanką. W ciągu roku (2010 r.) potrafiła wydać na tankowanie samochodu ponad 30 tys. zł z publicznych pieniędzy.
Natomiast jeden z byłych polskich europosłów oraz posłów do Sejmu RP latał swego czasu służbowo z Warszawy do Poznania. W sumie miał odbyć 17 lotów i spędzić sześć nocy w poznańskich hotelach, co podobno kosztowało Kancelarię Sejmu 11 tys. zł. Okazało się jednak – co ustalili dziennikarze "Newsweeka", że w tym czasie przede wszystkim wykładał na prywatnej uczelni – Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji, a więc jego działalność zdecydowanie wykraczała poza obowiązki parlamentarzysty. Dziś już nie jest posłem ani europosłem, lecz... prezydentem RP.
Do studiującej córki, do Gdańska latała samolotem Ewa Kopacz, dziś na stanowisku wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Gdy o odwiedzinach u dziecka mówiła oficjalnie podczas swojej kampanii wyborczej w 2005 r., nie przypuszczała, że prawicowi dziennikarze zaczną od razu sprawdzać, czy będąc wtedy posłem PO z mandatem z Radomia, miała jakiś państwowy interes w Trójmieście. Za loty płaciła bowiem Kancelaria Sejmu.
Rekordy w lotach Gdańsk-Warszawa pobił natomiast inny polityk PO – marszałek Senatu w latach 2005-2015 – Bogdan Borusewicz. Dziennikarze "Super Expressu" wyliczali, że od 2007 r. do początku 2013 r. marszałek odbył aż 713 lotów, co miało kosztować podatników prawie 400 tys. zł. Nie wszystkie podróże miały być służbowe – zdarzało się, że marszałek leciał do domu, by wyprowadzić psa na spacer – donosił informator "Super Expressu".
Z kolei w 2020 r. "Gazeta Polska Codziennie" ujawniła, że Rafał Trzaskowski, będąc ministrem administracji i cyfryzacji, wraz z dwójką urzędników miał spędzić sześć dni w luksusowym hotelu w Sao Paulo w Brazylii, w którym za dobę trzeba płacić ok. tysiąca zł. Dziennik wyliczył, że wyjazd kosztował ponad 60 tys. zł. Dotarł również do dokumentów, z których wynikało, że Trzaskowski za tę służbową podróż dostał prawie tysiąc złotych diety.
Elżbieta Rafalska, gdy dzierżyła tekę ministra pracy i polityki społecznej w rządzie Beaty Szydło (2007 r.), w czasie podróży pociągiem zamówiła sobie hamburgery z McDonaldsa za 24 zł. Nie byłoby w tym nic dziwnego (zapłaciła ponoć z własnej kieszeni), gdyby nie fakt, że jedzenie dostarczyło jej dwóch policjantów będących na służbie, na polecenie Marka Surmacza, wówczas wiceszefa MSWiA.
Jakby nie patrzeć, wykorzystała czas państwowych pracowników dla rozwiązania prywatnych problemów. Zdarzenie to wyciekło do mediów. Po tej sprawie – nagłośnionej przez dziennikarzy "Dziennika" podała się do dymisji. Oficjalnie z powodów rodzinnych. Dziś jest europosłanką w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Z państwowych pieniędzy politycy urządzali sobie użytek nie tylko z okazji różnych podróży. Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej za czasów koalicji PO–PSL wyremontował sobie gabinet pracy w cenie domu jednorodzinnego – za ponad 1 mln zł. Na koszt państwa. Dziś to jednak raczej nieistotny problem "złotego dziecka PO", przed którym postawiono zarzuty zorganizowania grupy przestępczej w celu wyciągnięcia łapówek w wysokości 1,3 mln zł, gdy był szefem Ukrawtodoru, państwowej agencji odpowiedzialnej za rozwój drogownictwa na Ukrainie.
Z kolei były minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, lata temu za publiczne pieniądze wydawał gazetkę "Nasza Ziemia", której cały numer potrafił poświęcić zaletom i dokonaniom… własnej osoby.
Mój komentarz do tego artykułu.
Jest w Polsce znane przysłowie: "bogatemu diabeł dzieci kołysze". Wymyśliłem nowe: "wszystkim politykom diabły dzieci kołyszą" (bez względu na kolor partyjnego logo). |
Z grubsza się zgadza...
... poza jednym szczegółem... w roku 2007, premierem był niejaki Marcinkiewicz... nota bene też ziomek Rafalskiej, zresztą podobnie jak i Surmacz.
Rafalska wylądowała w parlamencie UE,
Surmacz - dostał robotę...p.o. zastępcy głównego inspektor ochrony środowiska.
Zaś Marcinkiewicz, po odejściu z PiS... został mężem Isabel.
To tak gwoli ścisłości
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ula
Administrator
Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 531 razy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:53, 13 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Miśka napisał: | oszustmatrymonialny napisał: | Misia pociąg seksualny wpisany został genetycznie dla przedłużania gatunku. Towarzyszy temu uczucie rozkoszy podobne jak spożycie posiłku albo sen.
Nie można jednak jeść bez opamiętania albo wylegiwać się w łóżku cały dzień.
W pewnym wieku nie da się spać całą dobę albo bez przerwy jeść. Tak samo z seksem.
Mężczyzna posiada naturalne ograniczenia Musi uzupełniać zapasy. W starszym wieku te zapasy uzupełniają się wolniej.
Ale czy to dobry temat do dyskusji?
W młodości odmawiały nam dziewczyny. A teraz my musimy odmawiać babciom. |
Bo tak jak mówi przysłowie
Jak sobie w życiu pościelesz , tak się potem wyśpisz
To moje motto życiowe - nikt się nie musi do niego stosować, nie ma obowiązku takowego.
Dobranoc - pchły na noc ))) Na dzisiaj mam dosyć kompa, idę zrobić bzyta .
SAD ...... |
Święte słowa
.. a karaluchy pod poduchy...
Dobrej nocki ... wygodnego spanka i niech się śni bajkowo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Też czytelnik
Gość
|
Wysłany: Śro 3:44, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Ula napisał: | Też czytelnik napisał: | Z cyklu: kto ma księdza lub polityka w rodzinie...
Nie tylko Ryszard Czarnecki. Lista polityków, którzy mogli naciągać podatników, jest długa.
Podróże polityków i związane z nimi wydatki kosztują budżet państwa miliony złotych. Niemałe sumy są wydawane na spotkania w restauracjach. Sęk w tym, że nie zawsze dotyczą obowiązków służbowych. A płaci za to całe społeczeństwo.
Nie milknie wrzawa wokół Ryszarda Czarneckiego, któremu Parlament Europejski nakazał zwrot 100 tys. euro za nienależnie pobrane kilometrówki, z których korzystał w latach 2008-2018 jako europoseł. Kontrolerom nie zgadzały się długości pokonywanych przez europosła tras. Czarnecki, choć zgłaszał, że mieszka w Jaśle, faktycznie przebywał w Warszawie. To miało powiększać kilometrówkę o 340 kilometrów. Jeszcze rok temu, gdy sprawa wyszła na jaw, polityk zapewniał, że wszystko to jest medialnym fake newsem.
Bohaterów afer dotyczących prywatnych wydatków na koszt podatnika znajdziemy o wiele więcej w szeregach polskich polityków, zarówno z prawej, jak i lewej strony.
Sporą pożywką medialną było śledztwo (zakończone w 2015 r.) w sprawie tzw. kilometrówek, czyli ryczałtów otrzymanych od Sejmu na opłacanie służbowej podróży własnym autem przez 25 posłów, w tym ówczesnego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego czy m.in. Krzysztofa Jurgiela, Beaty Kempy i Andrzeja Halickiego. Dziś oprócz afery z kilometrówkami łączy ich fakt, że wszyscy zasiadają w europarlamencie.
Ostatecznie prokuratura śledztwo umorzyła, wierząc na słowo podejrzanym o wykorzystywanie poselskich limitów, mimo że, jak pisał "Wprost", Radosław Sikorski miał pobierać z kasy Sejmu na swoje podróże nawet ponad 20 tys. zł rocznie.
Sikorski jednocześnie miał mieć lekką rękę do wydawania państwowych pieniędzy w restauracjach, jak choćby w trakcie kolacji spędzonej w towarzystwie byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, co miało kosztować Ministerstwo Spraw Zagranicznych 1,3 tys. zł.
Wracając do oszustw przy przejazdach służbowych, nie sposób pominąć tzw. afery madryckiej, w której udział wzięli: były rzecznik PiS Adam Hofman i trzech innych posłów tej partii - Adam Rogacki, Mariusz Antoni Kamiński i europoseł Dawid Jackiewicz. Słynny kwartet miał jechać jesienią 2014 r. samochodem do Madrytu w ramach delegacji parlamentu. Na tę długą i żmudną podróż, według doniesień medialnych, panowie mieli wziąć po kilka tysięcy złotych zaliczki z Sejmu, by ostatecznie wylądować w Hiszpanii samolotem. A konkretnie tanimi liniami lotniczymi.
Mało tego, posłom towarzyszyły żony, które wywołały miały wywołać awanturę na pokładzie lotniczym i cała sprawa wyszła na jaw. Posłowie w mediach oświadczyli potem, że zwrócili całą zaliczkę, a bilety lotnicze finansowali z własnej kieszeni. Ta wycieczka kosztowała ich jednak utratę członkostwa w PiS. Przy okazji dziennikarze "Newsweeka" prześwietlili Hofmana – jak się okazało, kasa sejmowa za jego przejazdy samochodowe uszczupliła się o ok. 64 tys. zł. Wiązały się one z pracą Hofmana w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, przy czym – jak ujawniły media – Hofman w ciągu pięciu lat pracy wziął udział tylko w sześciu głosowaniach na sali plenarnej.
Ekspolityk Przemysław Wipler, na łamach "Gazety Prawnej" przekonywał, że polska polityka zagraniczna, także ta sejmowa, to turystyka wyjazdowa na koszt podatnika. Co więcej, parlamentarzyści, organizując "służbowe" wypady, mieli zwyczaj zapominać o partyjnych podziałach – np. pobierali ryczałt na każdy samochód z osobna, a finalnie wsiadali do jednego pojazdu.
Podatnicy fundują politykom również lotnicze eskapady. Marszałek Marek Kuchciński wylatał dobrych kilka milionów złotych – szacunkowo ok. 4 mln zł – i to wcale nie do jakichś egzotycznych krajów – tyle kosztowało bowiem niecałe sto kursów między Warszawą i Rzeszowem. I to zaledwie w ciągu roku. Tę aferę, gdy wyszła na jaw, nazwano "Kuchciński Travel".
Kuchciński, traktując rządowe samoloty i helikoptery jak powietrzne taksówki, miał latać do Rzeszowa np. na dożynki albo uroczystości Ochotniczej Straży Pożarnej. Ta podniebna przygoda pozbawiła go fotela marszałka Sejmu, który objęła po nim Elżbieta Witek, dziś europosłanka, niegdyś bohaterka afery "Taxi Witek", nieskąpiąca grosza również na swoje podróże, jeszcze w czasach, gdy była posłanką. W ciągu roku (2010 r.) potrafiła wydać na tankowanie samochodu ponad 30 tys. zł z publicznych pieniędzy.
Natomiast jeden z byłych polskich europosłów oraz posłów do Sejmu RP latał swego czasu służbowo z Warszawy do Poznania. W sumie miał odbyć 17 lotów i spędzić sześć nocy w poznańskich hotelach, co podobno kosztowało Kancelarię Sejmu 11 tys. zł. Okazało się jednak – co ustalili dziennikarze "Newsweeka", że w tym czasie przede wszystkim wykładał na prywatnej uczelni – Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji, a więc jego działalność zdecydowanie wykraczała poza obowiązki parlamentarzysty. Dziś już nie jest posłem ani europosłem, lecz... prezydentem RP.
Do studiującej córki, do Gdańska latała samolotem Ewa Kopacz, dziś na stanowisku wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Gdy o odwiedzinach u dziecka mówiła oficjalnie podczas swojej kampanii wyborczej w 2005 r., nie przypuszczała, że prawicowi dziennikarze zaczną od razu sprawdzać, czy będąc wtedy posłem PO z mandatem z Radomia, miała jakiś państwowy interes w Trójmieście. Za loty płaciła bowiem Kancelaria Sejmu.
Rekordy w lotach Gdańsk-Warszawa pobił natomiast inny polityk PO – marszałek Senatu w latach 2005-2015 – Bogdan Borusewicz. Dziennikarze "Super Expressu" wyliczali, że od 2007 r. do początku 2013 r. marszałek odbył aż 713 lotów, co miało kosztować podatników prawie 400 tys. zł. Nie wszystkie podróże miały być służbowe – zdarzało się, że marszałek leciał do domu, by wyprowadzić psa na spacer – donosił informator "Super Expressu".
Z kolei w 2020 r. "Gazeta Polska Codziennie" ujawniła, że Rafał Trzaskowski, będąc ministrem administracji i cyfryzacji, wraz z dwójką urzędników miał spędzić sześć dni w luksusowym hotelu w Sao Paulo w Brazylii, w którym za dobę trzeba płacić ok. tysiąca zł. Dziennik wyliczył, że wyjazd kosztował ponad 60 tys. zł. Dotarł również do dokumentów, z których wynikało, że Trzaskowski za tę służbową podróż dostał prawie tysiąc złotych diety.
Elżbieta Rafalska, gdy dzierżyła tekę ministra pracy i polityki społecznej w rządzie Beaty Szydło (2007 r.), w czasie podróży pociągiem zamówiła sobie hamburgery z McDonaldsa za 24 zł. Nie byłoby w tym nic dziwnego (zapłaciła ponoć z własnej kieszeni), gdyby nie fakt, że jedzenie dostarczyło jej dwóch policjantów będących na służbie, na polecenie Marka Surmacza, wówczas wiceszefa MSWiA.
Jakby nie patrzeć, wykorzystała czas państwowych pracowników dla rozwiązania prywatnych problemów. Zdarzenie to wyciekło do mediów. Po tej sprawie – nagłośnionej przez dziennikarzy "Dziennika" podała się do dymisji. Oficjalnie z powodów rodzinnych. Dziś jest europosłanką w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Z państwowych pieniędzy politycy urządzali sobie użytek nie tylko z okazji różnych podróży. Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej za czasów koalicji PO–PSL wyremontował sobie gabinet pracy w cenie domu jednorodzinnego – za ponad 1 mln zł. Na koszt państwa. Dziś to jednak raczej nieistotny problem "złotego dziecka PO", przed którym postawiono zarzuty zorganizowania grupy przestępczej w celu wyciągnięcia łapówek w wysokości 1,3 mln zł, gdy był szefem Ukrawtodoru, państwowej agencji odpowiedzialnej za rozwój drogownictwa na Ukrainie.
Z kolei były minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, lata temu za publiczne pieniądze wydawał gazetkę "Nasza Ziemia", której cały numer potrafił poświęcić zaletom i dokonaniom… własnej osoby.
Mój komentarz do tego artykułu.
Jest w Polsce znane przysłowie: "bogatemu diabeł dzieci kołysze". Wymyśliłem nowe: "wszystkim politykom diabły dzieci kołyszą" (bez względu na kolor partyjnego logo). |
Z grubsza się zgadza...
... poza jednym szczegółem... w roku 2007, premierem był niejaki Marcinkiewicz... nota bene też ziomek Rafalskiej, zresztą podobnie jak i Surmacz.
Rafalska wylądowała w parlamencie UE,
Surmacz - dostał robotę...p.o. zastępcy głównego inspektor ochrony środowiska.
Zaś Marcinkiewicz, po odejściu z PiS... został mężem Isabel.
To tak gwoli ścisłości |
Wikipedia podaje, że Elżbieta Rafalska od 6 czerwca 2006 do 5 kwietnia 2007 i ponownie od 24 sierpnia 2007 do 3 grudnia 2007 zajmowała stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej.
W gazetowym artykule wystąpił błąd merytoryczny, którego nie zauważyłem.
Dziękuję za bystre oko.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miśka
Gość
|
Wysłany: Śro 10:22, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Dzien dobry
Słucham wlasnie bełkotu Ziobry 😆😆😆
Zacząl od 1 miliona , za 10 minut była to kwota 5 mln a za kolejne 5 minut juz 10 mln.
A to wszystko wina Tuska 😁😊😁
Wioooooo 😅😅😅 , bo prrr raczej nie bedzie i pytan tez 😂😂😂
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miśka
Gość
|
Wysłany: Śro 10:25, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Cosik jestem śpiąca , waham się, czy nie walnąć się do sypialni jeszcze na większą godzinkę 🥸
Pogoda chyba robi swoje 🧐
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czytelnik
Użytkownik
Dołączył: 06 Lut 2021
Posty: 497
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:30, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
"Skandal w USA. Pracownik CNN: Wyciągnęliśmy Trumpa z urzędu
Internet obiegło nagranie jednego z dyrektorów amerykańskiej stacji CNN. Charlie Chester ma na nim przyznawać, że w kampanii wyborczej jego redakcja pokazywała Joego Bidena w ruchu, jako sprawnego i młodego, a Donalda Trumpa stawiała w złym świetle. – Spójrz, co zrobiliśmy: wyciągnęliśmy Trumpa z urzędu – mówi na jednym z nagrań z ukrytej kamery. – Naszym celem było usunięcie Trumpa ze stanowiska – dodaje.
Amerykańskie media podkreślają, że stacja CNN nie odniosła się jeszcze do nagrań, które krążą w sieci. „New York Post” czy „Fox News” podkreślają, że nie otrzymali odpowiedzi w tej sprawie. CNN nie skomentowała dotąd również, czy Charlie Chester nadal jest ich pracownikiem.
Inne redakcje wskazują jednak, że dyrektor techniczny w CNN został potajemnie sfilmowany podczas serii fałszywych tinderowych randek z kobietą, która była tajną dziennikarką prawicowej grupy Project Veritas.
Podczas prywatnych rozmów mężczyzna miał się wygadać, że jego stacja uderzała w Donalda Trumpa za pomocą propagandy.
Podkreślał, że najlepiej działa strach, więc grano sprawą epidemii. Chester wskazał, że gdy temat COVID-19 przycichnie, znów wyciągnięty zostanie problem zmian klimatycznych.
CNN stawiała na Joego Bidena?
Mężczyzna relacjonuje, że CNN dawała głos wielu lekarzom, którzy negatywnie wypowiadali się na temat stanu zdrowia Donalda Trumpa i spekulowali. – Tworzyliśmy historię, o której nic nie wiedzieliśmy – zaznacza na nagraniu.
Z kolei o relacjach ws. Joego Bidena mówi, że starano się go pokazywać jako bardzo sprawnego fizycznie. – Zawsze pokazywaliśmy ujęcia, jak biegał… w okularach lotnika – zaznacza.
W rozmowie przyznaje jednak, że jego zdaniem kondycja zdrowotna Bidena nie pozwoli mu na pełnienie funkcji prezydenta USA przez wiele lat. Zaznacza, że potem ma go więc zastąpić Kamala Harris.
– Powiem to w 100 procentach. I wierzę w to w 100 procentach, że gdyby nie CNN, nie wiem, czy Trump zostałby zdjęty z urzędu – podsumowuje mężczyzna."
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 12:12, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
"kto ma księdza w rodzinie..." Tak jest od wieków. Istnieją profesje i osoby uprzywilejowane na zawsze. Ci którzy czasowo pełnia podobne funkcje otrzymują immunitety. Często też dożywotnio.
Te wszystkie uprzywilejowane osoby wzajemnie się wspierają. Łączy ich interes.
Błędem więc było w czasie przemian ustrojowych utrzymanie tego stanu.
Wszystkie strony porozumienia tego chciały. Nikt nie był przeciw. No i przez kolejne stulecia nosić będziemy ten garb.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 12:21, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Dlatego na Forum Rycerz nie ma osób uprzywilejowanych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miśka
Gość
|
Wysłany: Śro 13:02, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 13:15, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Miśka napisał: | oszustmatrymonialny napisał: | Misia pociąg seksualny wpisany został genetycznie dla przedłużania gatunku. Towarzyszy temu uczucie rozkoszy podobne jak spożycie posiłku albo sen.
Nie można jednak jeść bez opamiętania albo wylegiwać się w łóżku cały dzień.
W pewnym wieku nie da się spać całą dobę albo bez przerwy jeść. Tak samo z seksem.
Mężczyzna posiada naturalne ograniczenia Musi uzupełniać zapasy. W starszym wieku te zapasy uzupełniają się wolniej.
Ale czy to dobry temat do dyskusji?
W młodości odmawiały nam dziewczyny. A teraz my musimy odmawiać babciom. |
Bo tak jak mówi przysłowie
Jak sobie w życiu pościelesz , tak się potem wyśpisz
To moje motto życiowe - nikt się nie musi do niego stosować, nie ma obowiązku takowego.
Dobranoc - pchły na noc ))) Na dzisiaj mam dosyć kompa, idę zrobić bzyta .
SAD ...... |
Misia przysłowia są zbiorem mądrości wielu pokoleń.
Chciałbym na chwilę wrócić do podjętego wątku o seksie. To niezwykle złożone zagadnienie.
Kobiety pod tym względem stoją na uprzywilejowanej pozycji. Mogą więcej.
Są też tacy którzy wyrzekają się seksu na zawsze w imię czystości duchowej.
Czyli seks uprawiany dla tak zwanego sportu jest grzechem. Powinien zostać uwieńczony zapłodnieniem i narodzinami.
Jeśli Kobieta jest świadoma że jej wiek nie pozwala już na zajście w ciążę powinna zaniechać prób.
Natomiast nawet 100 letni mężczyzna potrafi jeszcze na siłę wydusić z siebie co nieco i zapłodnić.
Taki jest mój pogląd.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miśka
Gość
|
Wysłany: Śro 13:27, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
oszustmatrymonialny napisał: | Miśka napisał: | oszustmatrymonialny napisał: | Misia pociąg seksualny wpisany został genetycznie dla przedłużania gatunku. Towarzyszy temu uczucie rozkoszy podobne jak spożycie posiłku albo sen.
Nie można jednak jeść bez opamiętania albo wylegiwać się w łóżku cały dzień.
W pewnym wieku nie da się spać całą dobę albo bez przerwy jeść. Tak samo z seksem.
Mężczyzna posiada naturalne ograniczenia Musi uzupełniać zapasy. W starszym wieku te zapasy uzupełniają się wolniej.
Ale czy to dobry temat do dyskusji?
W młodości odmawiały nam dziewczyny. A teraz my musimy odmawiać babciom. |
Bo tak jak mówi przysłowie
Jak sobie w życiu pościelesz , tak się potem wyśpisz
To moje motto życiowe - nikt się nie musi do niego stosować, nie ma obowiązku takowego.
Dobranoc - pchły na noc ))) Na dzisiaj mam dosyć kompa, idę zrobić bzyta .
SAD ...... |
Misia przysłowia są zbiorem mądrości wielu pokoleń.
Chciałbym na chwilę wrócić do podjętego wątku o seksie. To niezwykle złożone zagadnienie.
Kobiety pod tym względem stoją na uprzywilejowanej pozycji. Mogą więcej.
Są też tacy którzy wyrzekają się seksu na zawsze w imię czystości duchowej.
Czyli seks uprawiany dla tak zwanego sportu jest grzechem. Powinien zostać uwieńczony zapłodnieniem i narodzinami.
Jeśli Kobieta jest świadoma że jej wiek nie pozwala już na zajście w ciążę powinna zaniechać prób.
Natomiast nawet 100 letni mężczyzna potrafi jeszcze na siłę wydusić z siebie co nieco i zapłodnić.
Taki jest mój pogląd. |
Erotoman- gawędziarz ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Gość
|
Wysłany: Śro 15:47, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
W nawiązaniu do seksu...
Podobieństwo imion zupełnie przypadkowe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Założyciel Forum Rycerz
Gość
|
Wysłany: Śro 15:50, 14 Kwi 2021 Temat postu: |
|
|
Nie jestem erotomanem Wiele lat pracowałem w branży oszustwmatrymonialnych. To trudne i wyczerpujące zajęcie. O każdej porze dnia i nocy odbierałem telefony...
Ale gdy osiągnąłem pewien wiek powiedziałem sobie dość tego. Ustatkowałem się i zakochałem w pięknej blondynce.
Wiedza i doświadczenie które zdobyłem pozwalają mi na dyskusję.
Blondynka w której się zakochałem nie lubi rozmawiać o mojej przeszłości.
Poznała mnie jako oszustamatrymonialnego i wpłynęła na rozstanie z tą profesją. Nick pozostał...Tym nickiem posługuję się w pismach urzędowych i spotykam się często z niezrozumieniem. A przecież jestem człowiekiem uczciwym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|