Forum www.rycerz.fora.pl Strona Główna www.rycerz.fora.pl
FORUM RYCERZ Wspomnienie Przyjaciół
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Chora "niewinność"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rycerz.fora.pl Strona Główna -> Rycerz
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Wto 1:47, 26 Mar 2019    Temat postu:

Omega napisał:
Zasady udzielania pomocy przez SOR są ściśle określone na wywieszonych kilku tablicach w poczekalni.

Uderza informacja, że zniecierpliwiony chory często konający wielogodzinnym oczekiwaniem na podstawową pomoc przy próbach wznawiania próśb nawet z wpisem "Pilne" może zostać wyprowadzony przez ochronę za teren szpitala. Odwiedziny członka najbliższej rodzimy są niemożliwe. Nikt z rodziny nie wie co się tam dzieje.

Ale pierwszeństwo natychmiastowej pomocy otrzymują kierowcy znajdujący się pod wpływem alkoholu którzy odmówili dmuchania w alkomat. Pacjenta przywozi policjant. Oni są obsługiwani priorytetowo. Są kłopoty bo pacjent nie chce poddać się badaniom krwi.

A obok ogromna kolejka cierpiących. Personel jest przepracowany. W poczekalni musi być cisza. Nikomu nie wolno jęczeć z bólu.



Omego, piszesz o ogromnej kolejce cierpiących i zadałem sobie pytanie: jak długo się czeka (w Polsce) na lekarską wizytę?

Oto co wyczytałem w portalu medycznym dla pacjenta.

Aby dostać się do specjalisty Polacy muszą poczekać w kolejce średnio ok. 4 miesięcy, a na pojedyncze świadczenie gwarantowane 3,8 miesiąca.

To 2 tygodnie, czyli ok. pół miesiąca więcej, niż w ubiegłym roku.

Najgorzej wygląda sytuacja w przypadku dostępu do endokrynologa, gdzie czas oczekiwania to nawet 24 miesiące - w Polsce próżno szukać choć jednej dziedziny medycyny, w której pacjenci nie natrafialiby na kolejki.

Jak wskazują wyniki analizy, poza endokrynologią, najdłużej – bo prawie 12 miesięcy trzeba poczekać w kolejce do kardiologa dziecięcego, a nieco mniej, bo 10 – do ortodonty. Najkrócej, bo tylko miesiąc „poczekamy natomiast na wizytę u pediatry, geriatry czy też neonatologa.

Aż w 18 przypadkach poczekamy dłużej, ponieważ spośród 39 dziedzin medycyny w 10 odnotowano poprawę w dostępności, w przypadku 18 dostępność uległa pogorszeniu, natomiast w przypadku 11 specjalistów czas oczekiwania nie uległ istotnej zmianie.

Niepokojąco wygląda również średni czas oczekiwania na pojedyncze gwarantowane świadczenia zdrowotne. Zgodnie z wynikami Barometru w grudniu 2018/styczniu 2019 roku wyniósł on 3,8 miesiąca (około 16 tygodni). Oznacza to, że od ostatniego badania (kwiecień/maj 2018) czas oczekiwania ponownie wzrósł.


[link widoczny dla zalogowanych]


Treść powyższego artykułu nie należy do lektur zabarwionych nutą optymizmu.
Powrót do góry
Omega
Użytkownik



Dołączył: 29 Lis 2018
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 2:25, 26 Mar 2019    Temat postu:

SANDIEGO

Tak zwana umieralność jest bardzo wysoka. Dlatego celem partii oraz kleru jest podniesienie wskaźnika poprzez wzrost populacji.
To są wszelkiego rodzaju zakazy i nakazy. Ale też zachęty finansowe.

Musimy się szybko rodzić i szybko umierać. Celem jest odmłodzenie. Czy nie warto poświęcić się dla tych idei?


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Czw 2:45, 28 Mar 2019    Temat postu:

Zamyka się ostatni oddział psychiatryczny dla dzieci w Warszawie. Lekarze nie dają rady.

1 kwietnia zostanie zamknięty oddział psychiatrii dziecięcej w szpitalu klinicznym przy al. Żwirki i Wigury. Zatrudnieni tam lekarze zrezygnowali z pracy w grudniu, ich okres wypowiedzenia kończy się w marcu. Na oddziale zabraknie więc personelu, by świadczyć usługi.

Z raportu fundacji "Dajemy dzieciom siłę" wynika, że aż 72 proc. nastolatków doświadczyło przemocy ze strony rówieśników lub bliskich. Mogły być też narażone na kontakty seksualne, które odbiły się na ich psychice. Aż 7 proc. młodych ma też za sobą próbę samobójczą.

Prawdopodobnie sytuacja będzie się pogarszać. Żeby dzieci były chronione, powinny mieć dostęp do profesjonalnej opieki psychiatrycznej. Niestety, o tą jest u nas coraz trudniej.

To nie jest kwestia zarobków. Moi lekarze po prostu nie wytrzymali fizycznie i psychicznie. Wycena świadczeń z psychiatrii przez NFZ jest zbyt niska. To nie są przypadki, które da się załatwić w kilka minut czy godzin. W ciągu 24-godzinnego dyżuru lekarze są w stanie zająć się może trzema pacjentami. A potrzeby są dużo większe - mówi dyrektor szpitala Robert Krawczyk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Dyrektorzy oddziałów w całej Polsce czarno widzą przyszłość, bo chętnych do podejmowania się specjalizacji z zakresu psychiatrii dziecięcej jest niewielu. Tego rodzaju praca jest dla młodych adeptów medycyny zbyt obciążająca.


[link widoczny dla zalogowanych]


Ciekawe czy powyższa informacja została przekazana społeczeństwu w telewizji publicznej, którą inni - bardzo słusznie - nazywają rządową (partyjną) propagandą? Czy pan Kurski się pochwali, że te wieści dotarły do kolejnych milionów telewidzów?
Powrót do góry
Omega
Użytkownik



Dołączył: 29 Lis 2018
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:31, 28 Mar 2019    Temat postu:

SANDIEGO napisał:
Zamyka się ostatni oddział psychiatryczny dla dzieci w Warszawie. Lekarze nie dają rady.

1 kwietnia zostanie zamknięty oddział psychiatrii dziecięcej w szpitalu klinicznym przy al. Żwirki i Wigury. Zatrudnieni tam lekarze zrezygnowali z pracy w grudniu, ich okres wypowiedzenia kończy się w marcu. Na oddziale zabraknie więc personelu, by świadczyć usługi.

Z raportu fundacji "Dajemy dzieciom siłę" wynika, że aż 72 proc. nastolatków doświadczyło przemocy ze strony rówieśników lub bliskich. Mogły być też narażone na kontakty seksualne, które odbiły się na ich psychice. Aż 7 proc. młodych ma też za sobą próbę samobójczą.

Prawdopodobnie sytuacja będzie się pogarszać. Żeby dzieci były chronione, powinny mieć dostęp do profesjonalnej opieki psychiatrycznej. Niestety, o tą jest u nas coraz trudniej.

To nie jest kwestia zarobków. Moi lekarze po prostu nie wytrzymali fizycznie i psychicznie. Wycena świadczeń z psychiatrii przez NFZ jest zbyt niska. To nie są przypadki, które da się załatwić w kilka minut czy godzin. W ciągu 24-godzinnego dyżuru lekarze są w stanie zająć się może trzema pacjentami. A potrzeby są dużo większe - mówi dyrektor szpitala Robert Krawczyk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Dyrektorzy oddziałów w całej Polsce czarno widzą przyszłość, bo chętnych do podejmowania się specjalizacji z zakresu psychiatrii dziecięcej jest niewielu. Tego rodzaju praca jest dla młodych adeptów medycyny zbyt obciążająca.


[link widoczny dla zalogowanych]


Ciekawe czy powyższa informacja została przekazana społeczeństwu w telewizji publicznej, którą inni - bardzo słusznie - nazywają rządową (partyjną) propagandą? Czy pan Kurski się pochwali, że te wieści dotarły do kolejnych milionów telewidzów?


Zawsze posiadaliśmy tendencje i ambicje do budowania gigantyzmów. Ogromne polikliniki ze światowej sławy personelem specjalistów. Podobnym gigantyzmem były PGR-y

Ludzie mieli pracę i żyło się dobrze. Odeszliśmy od tych gigantyzmów. Każdy sobie rzepkę skrobie. Można udać się do prywatnego gabinetu lekarskiego. A najlepiej do wiejskiego znachora.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ula
Administrator



Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 531 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:51, 28 Mar 2019    Temat postu:

SANDIEGO napisał:
Zamyka się ostatni oddział psychiatryczny dla dzieci w Warszawie. Lekarze nie dają rady.

1 kwietnia zostanie zamknięty oddział psychiatrii dziecięcej w szpitalu klinicznym przy al. Żwirki i Wigury. Zatrudnieni tam lekarze zrezygnowali z pracy w grudniu, ich okres wypowiedzenia kończy się w marcu. Na oddziale zabraknie więc personelu, by świadczyć usługi.

Z raportu fundacji "Dajemy dzieciom siłę" wynika, że aż 72 proc. nastolatków doświadczyło przemocy ze strony rówieśników lub bliskich. Mogły być też narażone na kontakty seksualne, które odbiły się na ich psychice. Aż 7 proc. młodych ma też za sobą próbę samobójczą.

Prawdopodobnie sytuacja będzie się pogarszać. Żeby dzieci były chronione, powinny mieć dostęp do profesjonalnej opieki psychiatrycznej. Niestety, o tą jest u nas coraz trudniej.

To nie jest kwestia zarobków. Moi lekarze po prostu nie wytrzymali fizycznie i psychicznie. Wycena świadczeń z psychiatrii przez NFZ jest zbyt niska. To nie są przypadki, które da się załatwić w kilka minut czy godzin. W ciągu 24-godzinnego dyżuru lekarze są w stanie zająć się może trzema pacjentami. A potrzeby są dużo większe - mówi dyrektor szpitala Robert Krawczyk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Dyrektorzy oddziałów w całej Polsce czarno widzą przyszłość, bo chętnych do podejmowania się specjalizacji z zakresu psychiatrii dziecięcej jest niewielu. Tego rodzaju praca jest dla młodych adeptów medycyny zbyt obciążająca.


[link widoczny dla zalogowanych]


Ciekawe czy powyższa informacja została przekazana społeczeństwu w telewizji publicznej, którą inni - bardzo słusznie - nazywają rządową (partyjną) propagandą? Czy pan Kurski się pochwali, że te wieści dotarły do kolejnych milionów telewidzów?

Słusznie,,, takich przypadków nie da się załatwić w ciągu kilku minut, czy godzin,... zresztą tak samo jak naprawić całego systemu...

Poprzednie rządy, w tym również rządy SLD+PSL,PO+PSL... miały na to całe trzydzieści lat....


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joleczka
Użytkownik



Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 49 razy
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:07, 28 Mar 2019    Temat postu:

Słusznie,,, takich przypadków nie da się załatwić w ciągu kilku minut, czy godzin,... zresztą tak samo jak naprawić całego systemu...

Poprzednie rządy, w tym również rządy SLD+PSL,PO+PSL... miały na to całe trzydzieści lat....


To czego nie udało się zrobić trzydzieści lat temu zawierając kompromisową umowę zapieczętowaną libacją alkoholową, tego jak historia nas uczy, jeszcze 200 lat trzeba nam będzie czekać na skorygowanie błędów i wypaczeń.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ula
Administrator



Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 531 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:03, 28 Mar 2019    Temat postu:

Joleczka napisał:
Słusznie,,, takich przypadków nie da się załatwić w ciągu kilku minut, czy godzin,... zresztą tak samo jak naprawić całego systemu...

Poprzednie rządy, w tym również rządy SLD+PSL,PO+PSL... miały na to całe trzydzieści lat....


To czego nie udało się zrobić trzydzieści lat temu zawierając kompromisową umowę zapieczętowaną libacją alkoholową, tego jak historia nas uczy, jeszcze 200 lat trzeba nam będzie czekać na skorygowanie błędów i wypaczeń.


Wygląda na to, że suto opity kompromis... przede wszystkim skumplował towarzystwo zasiadające wokół okrągłego stołu... które na długie lata, na przemian sprawiedliwie dzieliło się władzą... i Krajem.
Kolejne rządy były tak bardzo sobą, że normalnie zapomniało im się o Obywatelach.

Sorry... bo byłabym niesprawiedliwa... raz kiedyś ich zauważali, np przed wyborami... a od czasu do czasu nawet im pomagali.
Dajmy na to... bezdomnym. kiedy za grube melony zorganizowali im portal, który miał robić za wędką...

I wszystko szło jak należy, dopóki niespodzianie umarł jeden z głównych reżyserów okrągłego stołu... a wraz z jego śmiercią... okrągły stół zaczął ostro się sypać...


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Pią 2:30, 29 Mar 2019    Temat postu:

Piotr Piotrowski, szef Fundacji 1 czerwca, po tragedii, jaka wydarzyła się w szpitalu w Sosnowcu stworzył poradnik "Jak przeżyć SOR". Fundacja mężczyzny walczy o prawa pacjenta. Piotr Piotrowski stwierdził, że należy zareagować na tragedie, do których dochodzi na szpitalnych oddziałach ratunkowych.

"Takie tragedie zaczynają się coraz częściej powtarzać. To efekt patologicznego systemu zarządzania szpitalnymi oddziałami ratunkowymi. Jak pokazały wydarzenia w Sosnowcu, do szpitala idziesz, aby wciąż walczyć o życie, a nie po gwarantowaną pomoc" - mówi w rozmowie z WP.pl Piotr Piotrowski.

Autor poradnika przypomina, że pacjenci na SORze oznaczani są kolorem. Priorytetowo traktowani są ci, którym przydzielony jest kolor czerwony. O przyjęciu nie decyduje moment przyjścia i czas oczekiwania na swoją kolej, ale ocena stanu zdrowia.

Rzecznik Praw Pacjenta prowadzi postępowanie wyjaśniające w zakresie naruszenia prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim. Jak pisaliśmy na łamach Onetu, 39-letni mężczyzna zmarł tam po blisko dziewięciu godzinach oczekiwania na pomoc w izbie przyjęć.

Przypomnijmy, że okoliczności śmierci 39-letniego Krzysztofa opisała rodzina zmarłego we wstrząsającym wpisie na Facebooku. Z relacji wynikało, że mężczyzna z opuchniętą i siną nogą, został skierowany do szpitala przez lekarza rodzinnego, który uznał, że wszystko wskazuje na zator zagrażający życiu. Mimo to, na izbie przyjęć został przez personel "oznaczony" kolorem zielonym, co dla pacjenta oznacza czas oczekiwania powyżej czterech godzin.

"Jednego jesteśmy pewni, Krzysztof zmarł przez niechlujstwo i straszne zaniedbania personelu tego szpitala” - gorzko podkreślała autorka wpisu.


[link widoczny dla zalogowanych]


Po dokładnym - dwukrotnym - przeczytaniu powyższego artykułu uważam, że pan Piotr... nie ma racji. Chora, cierpiąca osoba szuka pomocy i udaje się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, a tam niekiedy znajduje... śmierć, która jest spowodowana brakiem wrażliwości ludzi w białych fartuchach. Żadne poradniki nie pomogą w walce z powszechną znieczulicą lekarzy.

Kiedy słyszę lub czytam znane - bardzo głupie - powiedzenie : "bije, więc kocha", to myślę (nie wiem dlaczego) o pracownikach polskiej służby zdrowia, którzy (chyba) uważają, że jeśli pacjent odczuwa ból, to znaczy, że on żyje.

Dawno temu zamieszkałem w Kalifornii, w San Diego, w miejscu, które nazywam rajem na ziemi.

Wiem - trochę - o pracy tutejszej służby zdrowia, której przedstawiciele cechują się wielką fachowością i respektem w stosunku do każdego, zaznaczam: każdego pacjenta.

Walka z bólem jest priorytetem wśród wszystkich służb ratowniczych. Strażacy (każdy z nich jest wyszkolonym ratownikiem medycznym), personel karetki pogotowia, osoby zatrudnione w Emergency Room (polski odpowiednik SOR-u) lub w szpitalu, wszyscy z nich są bardzo wyczuleni na jakikolwiek ból, który odczuwa pacjent.

Chore osoby, które odczuwają nawet najmniejszy ból, otrzymują środki pomagające go zwalczyć. W każdej karetce jest morfina, która w razie potrzeby może być zaaplikowana pacjentowi.

Odnoszę dziwne wrażenie, że Kalifornia i Kraj nad Wisłą, to dwa różne światy.

PS. Słowa: "przekażcie sobie znak pokoju" brzmią dla mnie: "Polak Polakowi Polakiem", niestety.
Powrót do góry
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Nie 1:25, 31 Mar 2019    Temat postu:

Uleńko, Joleczko, lubię czytać Wasze komentarze, są pełne optymizmu i znajomości historii naszego Kraju. Odnośnie "Okrągłego Stołu", to mam taką własną teorię. Uważam, że jego kształt miał duże znaczenie przy wszelkiego rodzaju przemianach ustrojowych, które niektórzy eksperci nazywają "polską odmianą kapitalizmu".

Okrągły stół pozwalał robić obywateli na okrągło, czyli mówiąc po naszemu: Polacy zostali zrobieni w bambuko. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Powrót do góry
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Nie 2:23, 31 Mar 2019    Temat postu:

Pan Władysław zmarł trzy tygodnie po wyjściu ze szpitala w Sosnowcu. Zmagający się z chorobą Alzheimera starszy pan trafił na oddział psychiatryczny dla chorych somatycznie na obserwację. Chodziło o dobranie dla mężczyzny odpowiednich leków. Placówkę opuścił z potwornymi odleżynami, które stały się przyczyną jego śmierci. "Nasz tata i dziadek zmarł z powodu braku opieki w szpitalu" - czytamy w liście przesłanym do redakcji Onetu.

– Lekarze doradzali, że sami nie damy sobie rady z chorobą taty, więc powinnam zacząć się starać o miejsce dla niego w zakładzie opiekuńczono-leczniczym. Okazało się, że przy przyjęciu będzie potrzebna opinia psychiatryczna. Po taką opinię zgłosiliśmy się do szpitala w Sosnowcu – tak córka pana Władysława wspomina okoliczności, które doprowadziły do tego, że jej 83-letni ojciec trafił do tej placówki.

Mężczyzna przebywał w lecznicy między 14 grudnia 2018 roku, a końcem stycznia 2019 roku. Placówkę opuścił z potwornymi odleżynami, które stały się przyczyną jego śmierci. Zmarł 23 lutego. Jednak dopiero teraz jego rodzina, "ośmielona" doniesieniami dotyczącymi pacjenta, który po dziewięciu godzinach spędzonych w izbie przyjęć sosnowieckiego szpitala zmarł, zdecydowała się opowiedzieć, jak przebiegał szpitalny pobyt ojca.

– Następnego dnia, po dwóch, trzech dniach pobytu w szpitalu, był już przywiązywany pasami do łóżka. Pielęgniarki stwierdziły, że jest ich mało i robią to dla "świętego spokoju". Ojciec był przywiązany do łóżka, więc sikał do pampersa, który przemakał. Na nasze uwagi, że tata leży w moczu, pielęgniarki reagowały agresją. Nafaszerowany lekami psychotropowymi spał prawie cały czas. Nie miał siły nawet się podnosić. Były dni, że po stosowanych lekach nie był w stanie odezwać się nawet słowem – relacjonuje córka.

Najgorsze miało się jednak dopiero zacząć. Po trzech tygodniach u pana Władysława pojawiły się odleżyny na biodrach. – Dopuszczono do takiego stanu, że w biodrach powstały dziury do kości. Sączyła się z nich żółta wydzielina. Odleżyny na dolnych partiach nóg odkryliśmy sami po zapachu. Podnieśliśmy kołdrę, nogi miał jak sklejone. Po podniesieniu jednej z nich ukazała się goła kość na piszczelu – opisuje kobieta.

– Kołdra, którą tatę przykrywano, po zabrudzeniu sączącym się z ran na piszczelach płynem odwracano na drugą stronę, aby nie było widać, że pościel jest brudna, nie zmieniona. Pielęgniarki twierdziły, że nie mają wystarczającej ilości pościeli. Robiłam taki "namiot" z tej kołdry, żeby nie dotykała ciała – wspomina.

Rodzina kupiła środki do leczenia powstałych ran: jeden pojemnik srebra w aerozolu starczał maksymalnie na dwa dni. Kupili też materac przeciwodleżynowy, który zawieźli do szpitala. Jak wspomina kobieta, materac przeleżał dwa tygodnie nieużywany, bo zwlekano z decyzją o przeniesieniu pacjenta do sali, gdzie było gniazdko elektryczne, do którego można było podłączyć materac.

– Jak ogląda się filmy czy seriale ze szpitalem w tle, to wydaje się, że ci lekarze żyją tymi pacjentami, szukają rozwiązań, a okazuje się, że to fantasy. Ja wiem, że starsi ludzie są podatni na odleżyny, ale ojciec mojej koleżanki leży siedem lat i odleżyn nie ma. Jestem rozgoryczona, jest mi przykro. Czuje się winna. Nie umiem sobie z tym poradzić. Mam wyrzuty, że go tam zaprowadziłam – przyznaje córka.


[link widoczny dla zalogowanych]


Smutna rzeczywistość w mojej Ojczyźnie - rodzina chorego nosi do szpitala leki lub potrzebne sprzęty.

Moje osobiste doświadczenia, różne przypadki wśród znajomych oraz tego rodzaju artykuły sprawiają, że mam niedobrą opinię o polskiej służbie zdrowia.
Powrót do góry
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Pon 18:11, 01 Kwi 2019    Temat postu:

35-latek uskarżał się na ból w klatce piersiowej. Trafił do szpitala w Wodzisławiu Śląskim. Tam zrobiono mu badania.

Z relacji rodziny wynika, że mężczyzna został przewieziony do szpitala w Rydułtowach.

Pojechaliśmy za karetką. Ambulans stanął przed wejściem rydułtowskiej lecznicy, ale Marcin pozostawał w samochodzie. Po chwili ambulans zawrócił. Okazało się, że nie ma miejsca. Najpierw było? Później nie ma? Jaka to jest komunikacja? Jego stan się pogarszał - mówili bliscy 35-latka dziennikarzowi "Dziennika Zachodniego".

Karetka zawróciła znów do Wodzisławia. Wreszcie 35-latek trafił do Raciborza. Tam zmarł.

To wszystko miało w sumie trwać ponad 10 godzin.

To kolejny w ostatnich dniach nagłośniony przez media przypadek zastrzeżeń do działania personelu medycznego w placówkach w woj. śląskim. W Sosnowieckim Szpitalu Miejskim 39-latek zmarł po wielogodzinnym pobycie w izbie przyjęć, a w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu ciężarna 20-latka została przeniesiona z SOR na pododdział udarowy dopiero wtedy, gdy jej stan bardzo się pogorszył. W ciężkim stanie trafiła do szpitala w Katowicach.

W ostatnim tygodniu pojawiły się też doniesienia o możliwych nieprawidłowościach w Zagłębiowskim Centrum Onkologii w Dąbrowie Górniczej, gdzie pacjentka izby przyjęć miała z kolei nie otrzymać pomocy, choć zwijała się z bólu, a w końcu zemdlała, a także o przypadku 86-letniej kobiety, która w ciężkim stanie, po napadzie padaczkowym, trafiła do Izby Przyjęć Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu. Według rodziny spadła ze szpitalnego łóżka i leżała niezauważona przez kilka godzin. Szpital temu zaprzecza.



[link widoczny dla zalogowanych]


PS. Powyższy artykuł nie jest żartem na 1 kwietnia, to prawda o polskiej, bardzo chorej - często zwyrodniałej - służbie zdrowia...
Powrót do góry
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Wto 19:04, 02 Kwi 2019    Temat postu:

Wiele razy czytałem artykuły w gazetach i oglądałem programy telewizyjne o świetnej pracy... zagranicznych lekarzy leczących polskich pacjentów. Nigdy nie spotkałem się z tym, żeby lekarz z niepolskiego ośrodka medycznego krytykował "pracę" polskich doktorów.

Dr. Dror Paley jest światowej sławy chirurgiem ortopedycznym, który specjalizuje się w wydłużaniu ludzkich kończyn oraz poprawie ich deformowacji. Medycynę studiował w Kanadzie, następnie przeniósł się do USA, gdzie pracuje do dzisiaj.

Kiedy oglądałem Fakty TVN z dnia 1 kwietnia, to... nie powtórzę swoich słów, bo mój komentarz mogą czytać osoby niepełnoletnie oraz Damy.


Trzyipółletni Filipek Suchecki porusza się jeszcze nieporadnie, na rozwartych nogach, bo niektóre jego mięśnie zdążyły zaniknąć, ale chodzi. Chłopiec w zeszłym roku przeszedł dwie operacje w Stanach Zjednoczonych u doktora Drora Paley'a. Pieniądze pomogli zebrać widzowie "Faktów" TVN.

Zbiórkę pieniędzy udało się zakończyć po tym, jak w 2018 roku ekipa "Faktów" TVN odwiedziła Filipka z kamerą. Do tej pory chłopiec tylko pełzał, bo urodził się z deformacją nóg. W Polsce przeszedł trzy nieudane operacje, po których miał zacząć chodzić, ale nie zaczął. Było fatalnie.

Zdesperowana rodzina postanowiła Filipa oddać amerykańskim lekarzom.

Zbiórka pieniędzy na leczenie za granicą była konieczna, bo Narodowy Fundusz Zdrowia odmówił finansowania. A odmówił, bo polscy lekarze upierali się, że potrafią pomóc dziecku. Po trzech nieudanych operacjach zaproponowali czwartą, na którą matka już się nie zgodziła.

- Dla mnie osobiście jest to niedopuszczalne. Te dzieci potraktowano trochę jak świnki doświadczalne. Te operacje są trudne. Jeżeli umiesz je wykonywać perfekcyjnie, to powinieneś je robić, jeżeli nie jesteś w stanie wykonać zabiegu perfekcyjnie, to dziecko staje się przedmiotem eksperymentu - stwierdził w 2018 roku doktor Dror Paley, chirurg i ortopeda.

Filipek będzie musiał przejść jeszcze kolejne zabiegi na Florydzie. Niestety lewej stopy po polskich operacjach już nie uda się uratować. Jest unieruchomiona na zawsze. Najważniejsze jednak, że chłopiec stoi na własnych nogach.


[link widoczny dla zalogowanych]


PS. Mój komentarz (o polskiej służbie zdrowia) uważam za zbyteczny.
Powrót do góry
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Czw 18:56, 04 Kwi 2019    Temat postu:

Nowa Sól "pomogła" Zielonej Górze...

- Lekarze z Nowej Soli uratowali moje dziecko - mówi w rozmowie z "Gazetą Lubuską" Kornelia Masowska, która opowiedziała dramatyczną historię ze szpitala w Zielonej Górze. Kobieta twierdzi, że jej 3,5-letni syn z bardzo wysoką gorączką nie otrzymał pomocy. - Lekarka nawet nie spojrzała na dziecko - twierdzi.

Do kontrowersyjnej sytuacji w Zielonej Górze doszło pod koniec stycznia. Pani Kornelia mówi, że jej syn miał 41 stopni gorączki, był niemal nieprzytomny. Lekarz, który kilka dni wcześniej badał dziecko, w rozmowie telefonicznej kazał jej jechać do szpitala. Podejrzewał mononukleozę zakaźną, co zostało później potwierdzone.

Na zielonogórskim SOR recepcjonistka kazała czekać. - Mówiła, że zapyta lekarki, czy nas przyjmie. Po chwili wróciła z informacją, że lekarz gorączkującego malucha nie obejrzy i że mam szukać lekarza rodzinnego, bo "przecież są lekarze rodzinni, a skoro gorączka trwa trzy dni, to nie jest nagły przypadek" - wspomina pani Kornelia.

Kobieta zażądała odmowy na piśmie. Wtedy lekarka zmieniła zdanie, ale pani Kornelia, która od kwadransa oczekiwała pomocy, postanowiła szukać jej gdzie indziej. Udała się do szpitala w Nowej Soli.

- Stan synka się pogorszył, ale dla lekarzy z Zielonej Góry nie był to sygnał, by się nim szybko zająć. Przecież to małe dziecko. Na co miałam czekać, skoro nawet sam fakt przyjęcia musiałam wybłagać - tłumaczy.

Podejście pracowników szpitala w Nowej Soli miało być zupełnie inne. - Od razu pobrano synkowi krew, zrobili wyniki, miał 41 stopni gorączki. Dostał kroplówki, antybiotyki. Po kilku godzinach jego stan się poprawił. To była opieka na poziomie Europy. Wysłuchali mnie. Tam nikt się nie wymądrzał, nie kazał czekać i nie odsyłał mnie do rodzinnego. Inny świat. Ale na pewno taki, jakiego oczekuje pacjent - uważa pani Kornelia.


[link widoczny dla zalogowanych]


Mam tylko jeden komentarz, ale wielu osobom może on się nie podobać: odnoszę wrażenie, że polskie społeczeństwo jest chore i w przypadku tej choroby medycyna jest bezradna.

PS. W San Diego, w jakimkolwiek Emergency Room (odpowiednik polskiego SOR) nikt nie powie żadnemu pacjentowi, że nie jest on chory, mógł z tym poczekać, niech się zobaczy z lekarzem rodzinnym, itp. itd.
Powrót do góry
Ula
Administrator



Dołączył: 03 Paź 2018
Posty: 2252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 531 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:15, 04 Kwi 2019    Temat postu:

SANDIEGO napisał:
Nowa Sól "pomogła" Zielonej Górze...

- Lekarze z Nowej Soli uratowali moje dziecko - mówi w rozmowie z "Gazetą Lubuską" Kornelia Masowska, która opowiedziała dramatyczną historię ze szpitala w Zielonej Górze. Kobieta twierdzi, że jej 3,5-letni syn z bardzo wysoką gorączką nie otrzymał pomocy. - Lekarka nawet nie spojrzała na dziecko - twierdzi.

Do kontrowersyjnej sytuacji w Zielonej Górze doszło pod koniec stycznia. Pani Kornelia mówi, że jej syn miał 41 stopni gorączki, był niemal nieprzytomny. Lekarz, który kilka dni wcześniej badał dziecko, w rozmowie telefonicznej kazał jej jechać do szpitala. Podejrzewał mononukleozę zakaźną, co zostało później potwierdzone.

Na zielonogórskim SOR recepcjonistka kazała czekać. - Mówiła, że zapyta lekarki, czy nas przyjmie. Po chwili wróciła z informacją, że lekarz gorączkującego malucha nie obejrzy i że mam szukać lekarza rodzinnego, bo "przecież są lekarze rodzinni, a skoro gorączka trwa trzy dni, to nie jest nagły przypadek" - wspomina pani Kornelia.

Kobieta zażądała odmowy na piśmie. Wtedy lekarka zmieniła zdanie, ale pani Kornelia, która od kwadransa oczekiwała pomocy, postanowiła szukać jej gdzie indziej. Udała się do szpitala w Nowej Soli.

- Stan synka się pogorszył, ale dla lekarzy z Zielonej Góry nie był to sygnał, by się nim szybko zająć. Przecież to małe dziecko. Na co miałam czekać, skoro nawet sam fakt przyjęcia musiałam wybłagać - tłumaczy.

Podejście pracowników szpitala w Nowej Soli miało być zupełnie inne. - Od razu pobrano synkowi krew, zrobili wyniki, miał 41 stopni gorączki. Dostał kroplówki, antybiotyki. Po kilku godzinach jego stan się poprawił. To była opieka na poziomie Europy. Wysłuchali mnie. Tam nikt się nie wymądrzał, nie kazał czekać i nie odsyłał mnie do rodzinnego. Inny świat. Ale na pewno taki, jakiego oczekuje pacjent - uważa pani Kornelia.


[link widoczny dla zalogowanych]


Mam tylko jeden komentarz, ale wielu osobom może on się nie podobać: odnoszę wrażenie, że polskie społeczeństwo jest chore i w przypadku tej choroby medycyna jest bezradna.

PS. W San Diego, w jakimkolwiek Emergency Room (odpowiednik polskiego SOR) nikt nie powie żadnemu pacjentowi, że nie jest on chory, mógł z tym poczekać, niech się zobaczy z lekarzem rodzinnym, itp. itd.

Sandiego, gdy czyta się o takim przypadku znieczulicy... a już szczególnie kiedy dotyczy ona chorego dziecka... to normalnie opadają ręce.

Zgadzam, się co do Twojej diagnozy... w dużej części jesteśmy chorym społeczeństwem.... jednak doktórka, która odmówiła pomocy...jest przypadkiem beznadziejnym.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SANDIEGO
Gość






PostWysłany: Pią 3:34, 05 Kwi 2019    Temat postu:

SANDIEGO napisał:
35-latek uskarżał się na ból w klatce piersiowej. Trafił do szpitala w Wodzisławiu Śląskim. Tam zrobiono mu badania.

Z relacji rodziny wynika, że mężczyzna został przewieziony do szpitala w Rydułtowach.

Pojechaliśmy za karetką. Ambulans stanął przed wejściem rydułtowskiej lecznicy, ale Marcin pozostawał w samochodzie. Po chwili ambulans zawrócił. Okazało się, że nie ma miejsca. Najpierw było? Później nie ma? Jaka to jest komunikacja? Jego stan się pogarszał - mówili bliscy 35-latka dziennikarzowi "Dziennika Zachodniego".

Karetka zawróciła znów do Wodzisławia. Wreszcie 35-latek trafił do Raciborza. Tam zmarł.

To wszystko miało w sumie trwać ponad 10 godzin.

To kolejny w ostatnich dniach nagłośniony przez media przypadek zastrzeżeń do działania personelu medycznego w placówkach w woj. śląskim. W Sosnowieckim Szpitalu Miejskim 39-latek zmarł po wielogodzinnym pobycie w izbie przyjęć, a w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu ciężarna 20-latka została przeniesiona z SOR na pododdział udarowy dopiero wtedy, gdy jej stan bardzo się pogorszył. W ciężkim stanie trafiła do szpitala w Katowicach.

W ostatnim tygodniu pojawiły się też doniesienia o możliwych nieprawidłowościach w Zagłębiowskim Centrum Onkologii w Dąbrowie Górniczej, gdzie pacjentka izby przyjęć miała z kolei nie otrzymać pomocy, choć zwijała się z bólu, a w końcu zemdlała, a także o przypadku 86-letniej kobiety, która w ciężkim stanie, po napadzie padaczkowym, trafiła do Izby Przyjęć Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu. Według rodziny spadła ze szpitalnego łóżka i leżała niezauważona przez kilka godzin. Szpital temu zaprzecza.



[link widoczny dla zalogowanych]


PS. Powyższy artykuł nie jest żartem na 1 kwietnia, to prawda o polskiej, bardzo chorej - często zwyrodniałej - służbie zdrowia...




Z ostatniej chwili...

Po tragedii w wodzisławskim szpitalu, którą opisaliśmy w Onecie, dwóch lekarzy ze szpitala w Rydułtowach zostało zwolnionych dyscyplinarnie. Wewnętrzna kontrola przeprowadzona w placówce wykazała, że lekarze nie przyjęli na oddział chorego na serce 35-latka, tłumacząc się brakiem łóżek, mimo że szpital nimi dysponował. Kilka godzin później mężczyzna zmarł na zawał serca w innym szpitalu.

O śmierci mężczyzny poinformował publicznie radny powiatowy Prawa i Sprawiedliwości Alojzy Szymiczek. Zmarły był jego siostrzeńcem. Według relacji radnego, leczący się na serce 35-latek, spędził w sumie 11 godzin na izbie przyjęć. Karetka woziła pacjenta od szpitala do szpitala. Niestety nie udało się go uratować. Zmarł na zawał w szpitalu w Raciborzu.

– Jedyne uchybienie, jakie stwierdzono podczas prowadzenia wewnętrznego postępowania wyjaśniającego, dotyczyło postępowania lekarzy dyżurnych Szpitala w Rydułtowach. Lekarze dyżurni odmówili przyjęcia pacjenta do Szpitala tłumacząc się brakiem łóżek, pomimo faktu, iż Szpital dysponował wówczas wolnymi łóżkami – czytamy w wydanym dziś oświadczeniu szpitala.

W dniu dzisiejszym z lekarzami zostały rozwiązane umowy bez wypowiedzenia – czytamy w dokumencie podpisanym przez dyrektor Dorotę Kowalską i jej zastępcę Janusza Tkocza.


[link widoczny dla zalogowanych]


Kolejna śmierć pacjenta spowodowana przez osoby w białych fartuchach, które każą się tytułować: pani doktor lub pan doktor...

Zwolnienie dyscyplinarne dwóch lekarzy można porównać do przysłowia, że: "jedna jaskółka wiosny nie czyni", ale...
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rycerz.fora.pl Strona Główna -> Rycerz Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin